Hanna Lis urodziła dwie córki, które dziś są już dorosłymi kobietami. Dziennikarka przyznaje, że chwile, w których pojawiły się na świecie, były najszczęśliwsze w jej życiu, jednak zanim nastąpiły, musiała stoczyć prawdziwą walkę ze swoim organizmem oraz ignorancją niektórych lekarzy:
Najpiękniejsze chwile mojego życia. Przyjście na świat moich córek. Uchwycone na zdjęciach, na których widać wielkie, największe szczęście. Nikt jednak nie robił zdjęć, kiedy w środku nocy, nad szpitalnym łóżkiem, nad moją głową, lekarze mówili (jakby mnie tam mnie było) „ona roni, zaraz będzie po wszystkim”. Nikt mnie o nic nie pytał, nikt nie pocieszał, nikt nie tłumaczył dlaczego miałoby Julki nie być. Anki tez miało nie być: „nie donosi jej pani, pani Haniu, lepiej przerwać”.
Na szczęście Hanna Lis się nie poddała i dziś jest mamą dwóch dziewcząt:
Wiedziałam lepiej, walczyłam uparcie, przy wsparciu kilku równie upartych, jak ja lekarzy. Dziś moje córki mają 19 i 21 lat. Te, których miało nie być.
Z czasem dziennikarce udało się zidentyfikować chorobę, która zagrażała jej ciążom i skutecznie ją zwalczyć:
Dopiero po latach dowiedziałam się co prawie zabrało życie moim dzieciom: endometrioza. Zatruwała mi życie jeszcze przez długie lata. Dziś jestem od niej wolna, ale wiem, że takich jak ja (byłam), są dziś w Polsce MILIONY! Dziewczyn, które cierpią, które mają za sobą poronienia, od lat bezskutecznie starają się o dziecko, które żyją w nieustannym bólu, którym kolejni lekarze nie potrafią/nie chcą pomoc, i które nawet nie wiedza, (jak ja kiedyś) że chorują! Tak być nie musi, tak być nie może. Zapraszam Was Kochane na moją opowieść o endo w rozmowie z doktorem @dr_karmowski.official w programie Michala Figurskiego