W najnowszym wywiadzie dla "Super Expressu" Lara zdradza, że jej dzieciństwo było jak z bajki:
Byłam córką właścicieli restauracji. To była pozycja w latach 90. bardzo wyjątkowa. Oni naprawdę żyli jak polscy Carringtonowie z „Dynastii”. Myślę, że moja mama nawet teraz nie będzie żyła na takim poziomie, jak wtedy.
Choć nigdy niczego jej w domu nie brakowało, od kiedy skończyła 12 lat w każde wakacje pracowała w restauracji rodziców. Ponieważ jednak nie robiła tego dla pieniędzy, nie chciała brać napiwków:
Nie chciałam, żeby ludzie mnie traktowali jako córkę szefa, miałam głęboką potrzebę przynależenia, więc robiłam wszystko, żeby być członkiem zespołu. Pracując jako 13-latka w „Zielniku” zdawałam sobie sprawę z tego, że to studenci, którzy za te napiwki codziennie sobie kupują bułki z kefirem, fajki i piwko po pracy, a ja wracam do domu, w którym mam pełną lodówkę. Raz wykonali taki piękny gest, jednego dnia oddali mi wszystkie napiwki, bo wiedzieli, że nie chcę ich brać. Oczywiście było bardzo to miłe i wzruszające, ale tak na prawdę ja to robiłam po to, żeby być z ludźmi, a nie po to, żeby zarabiać pieniądze.
Lara opowiedziała także, jak wyglądają dziś jej relacje z mamą, słynną Magdą Gessler:
Na pewno jesteśmy wielkimi wzajemnymi fankami, które bardzo się lubią i bardzo podziwiamy to, co wzajemnie robimy, ale ja mam swoją drogę i nie chcę, żeby mama w nią ingerowała, bo ona poza faktem, że jest osobowością telewizyjną jest też matką i ma naturalną dla matek nadopiekuńczość. Ja po prostu nie chcę, żeby ona starała się jakoś wpłynąć na moją drogę, np. żeby ktoś patrzył na mnie przychylniej. Chcę doprowadzić do pewnych rzeczy sama i dopiero wtedy, kiedy do tego dochodzi, mogę jej o wszystkim powiedzieć.