W najnowszym numerze magazynu "Twój Styl" Szelągowska ponownie poruszyła temat swojego dzieciństwa, które nie należało do najłatwiejszych. Jej mama przez pewien czas była związana z mężczyzną, który stosował wobec niej przemoc. Później zaś Grochola zachorowała na nowotwór, a lekarze nie dawali jej nadziei na wyzdrowienie. Do tego wszystkiego w rodzinie brakowało pieniędzy:
Wychowywałam się w biedzie. Miałyśmy z mamą domek bez ogrzewania, na betonowej podłodze leżała licha wykładzina, taka, jakiej używa się podczas remontów. Nie mam pojęcia, jak udawało się mamie wiązać koniec z końcem. Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, nie było mnie stać na pampersy. Pamiętam tamte lata. Wiem, jak trzeba się nagimnastykować, żeby przeżyć miesiąc za mniej niż średnią krajową. Zarabiam dobrze, ale nie zatracam się w luksusie. Nie złapiesz mnie, nie oderwałam się od ziemi.
Na szczęście los się odwrócił i najpierw Katarzyna Grochola została poczytną pisarką, której powieści sfilmowano, a następnie jej córka stała się gwiazdą polskich programów wnętrzarskich. Szelągowska zapewnia jednak, że swojej kariery w telewizji nie zawdzięcza mamie:
Zależało mi, by wybić się na samodzielność. Każdy może sprawdzić, kiedy zaczęłam pracę w telewizji. To wydarzyło się zanim mama stała się znana. Niczego nie mogła mi wtedy załatwić. Dwa lata konsekwentnie odmawiałam wspólnych wywiadów z mamą. Wyszło nam na zdrowie. Nasze stosunki są naprawdę dobre. Mama jest spokojna, szczęśliwa, ma fajnego męża. Paradoksalnie, kiedy jesteśmy osobne, lepiej nam się układa, spotykamy się częściej i nie ma tego napięcia, pretensji.