O kulisach swojego cichego ślubu, Dorota Szelągowska opowiedziała w jednym z wywiadów. Gwiazda programów wnętrzarskich zdradziła, że podczas ceremonii było czterech gości, a wesele odbyło się w cukierni i kosztowało świeżo upieczonych małżonków 65 złotych.
Tabloidy zaczęły więc pisać, że Katarzyna Grochola ma żal do córki o to, że nie była zaproszona na tę uroczystość. Popularna pisarka w rozmowie z Plejadą kategorycznie jednak zaprzecza tym plotkom:
Jakieś bzdury. Nigdy nie byłam o to obrażona. Wiedziałam, że Dorota ma to w planach. Dlaczego niby miałaby mnie zapraszać na swój cichusieńki ślub, po którym nie było żadnego wesela? Moja córka postanowiła pobrać się tylko w obecności świadków i miała do tego prawo. Przecież gdyby zaprosiła mnie, musiałaby też zaprosić rodziców swojego męża, swojego ojca z żoną i nagle lista gości by się bardzo wydłużyła.
Grochola nie kryła także dumy z sukcesów swojej córki:
Dorota nie ma medialnej, tylko prawdziwą karierę. Nie pozuje na ściankach i nie celebruje swojej popularności, tylko prowadzi programy telewizyjne i doskonale się w tym spełnia - mówi. Bardzo się z tego cieszę, bo ona od zawsze chciała zajmować się projektowaniem wnętrz. Nawet miała do mnie pretensje, że nie wysłałam jej na lekcje rysunku w dzieciństwie. Niestety, nie było mnie na to wtedy stać. Z trudem starczało mi pieniędzy na chleb.