W czerwcu Doda wraz z mężem wybrała się na krótki urlop do popularnego wśród celebrytów hotelu. Niestety wypoczynek został zakłócony przez fotoreporterów, którzy już od rana czaili się na gwiazdę przed hotelem. Rabczewska na swój los żaliła się na Instagramie:
Przyjechaliśmy w nocy, nikomu nic nie mówiliśmy. Rano, na plaży hotelowej, przed oknem mojego pokoju stali gotowi paparazzi. Na pewno wiedzieli, do jakiej gazety zadzwonić w nocy, żeby zrobić promocje hotelowi - akurat na to się nie nabiorę, z księżyca nie spadłam. Przykro mi. Już wiem, że stoją pod hotelem, więc nie zjem spokojnie gofra, nie pójdę na molo - relacjonowała wokalistka.
Tymczasem w artykule, jaki ukazał się w portalu Wirtualna Polska, menadżer hotelu twierdzi, że Doda sama ściągnęła do niego paparazzi, w dodatku zachowywała się nagannie wobec personelu:
Chcieliśmy, żeby to się jak najszybciej wyciszyło, dlatego nic nie mówiliśmy. Ale prawda jest taka, że to była ustawka. Ta pani wynajęła pokój dla tych fotografów. Potem, przed basenem, zrobiła nam chamską, karczemną awanturę. Padały różne epitety, na tyle wulgarne, że goście wypoczywający na leżakach chcieli interweniować. Więcej do nas nie przyjedzie, jest na czarnej liście - twierdzi dyrektor obiektu
Doda na oskarżenia hotelu odpowiedziała w rozmowie z Pudelkiem:
Menedżer hotelu, który chcąc chronić swój interes wymyśla kolejne kłamstwo, będzie musiał udowodnić je w sądzie - odgraża się Doda. A jak wiadomo, w rozprawach sądowych ma jako takie doświadczenie. Skoro w cytowanym artykule opowiada o tym, jak na bieżąco monitorowany jest hotel, to będzie musiał przedstawić jako dowód nagranie czterech paparazzi wchodzących niezauważenie do obiektu, wychodzących z aparatami na plażę i smacznie śpiących w pokoju, za który "zapłaciłam", żeby zniszczyć sobie trzy wolne od pracy dni. Każdy ma jakąś miarkę tolerancji na atak, moja właśnie się przebrała - odgraża się Doda
Czyżby gwiazda szykowała się do kolejnej sądowej batalii?