Pierwsze pogłoski, że Terry Richardson podczas sesji zdjęciowych napastuje modelki, zmuszając je np. do seksu oralnego, pojawiły się trzy lata temu. Wówczas jednak sprawa szybko przycichła. Teraz temat wrócił na fali akcji #MeToo, będącej pokłosiem seksafery wokół Harveya Weinsteina.
Conde Nast International, wydawca największych magazynów modowych, od lat współpracujący z Richardsonem, wydał oficjalne oświadczenie o zakończeniu współpracy. - Molestowanie seksualne w jakiejkolwiek postaci jest niedopuszczalne i nie powinno być tolerowane - napisał wicedyrektor wydawnictwa James Woolhouse.
Zerwanie współpracy ma charakter natychmiastowy do tego stopnia, że nawet fotografie autorstwa Richardsona, które miały być opublikowane w najbliższych wydaniach magazynów, mają zostać zastąpione innymi zdjęciami.
Richardson jak dotąd nie skomentował posunięcia wydawnictwa, jednak w przeszłości konsekwentnie zaprzeczał oskarżeniom, nazywając je „polowaniem na czarownice” i utrzymując, że kontakty seksualne zawsze odbywały się za zgodą obu stron. Wszystkie modelki, które stawały przed jego obiektywem, miały być pełnoletnie i zdawać sobie sprawę z „charakteru jego pracy”.
Terry Richardson bywał nazywany ulubionym fotografem gwiazd, szczególnie tych „niegrzecznych”. Jego przesiąknięte erotyzmem i balansujące na granicy dobrego smaku sesje dla Madonny, Rihanny, Lady Gagi, Miley Cyrus, Kim Kardashian czy Lindsay Lohan odbijały się w mediach szerokim echem. Obecnie kariera artysty stoi oczywiście pod znakiem zapytania.