Ostatni publiczny występ gwiazdora odbył się przed dwoma tygodniami w Warszawie. Artysta nie był w stanie wejść na scenę o własnych siłach, musiało go wprowadzić dwóch mężczyzn. Krawczyk cały koncert spędził na stołku, śpiewając z półplaybacku. Od razu potem trafił do sopockiego szpitala.

Reklama

„Z przykrością informujemy, że ze względu na niedyspozycję zdrowotną Krzysztofa Krawczyka menedżer artysty poinformował nas w dniu dzisiejszym o konieczności odwołania zaplanowanych w tym tygodniu koncertów”- czytamy na stronie jednego z warszawskich klubów. Występy przełożono wstępnie na koniec października, ale nie wiadomo, czy to realny termin powrotu wokalisty na scenę.

- Mąż nie jest w stanie występować, więc przełożyliśmy kilka koncertów - potwierdza żona piosenkarza, Ewa Krawczyk w rozmowie z „Super Expressem”. - Teraz bierze antybiotyk. Potrzebuje trochę czasu, żeby struny głosowe doszły do siebie - dodaje.

Jednak menedżer gwiazdora, Andrzej Kosmala, uspokaja fanów. - Proszę się nie dziwić, ma 71 lat! Nie czuje się już na siłach, by stać przez cały koncert. Wiek, powikłania po wypadku czy trudy estradowej pracy robią swoje, ale Krzysztof trzyma się naprawdę nieźle. Od jakiegoś czasu koncertuje, siedząc na barowym stołku, ale nie ma w tym nic złego. Podobnie koncertował Frank Sinatra. Czy to sprawiło, że był gorszym muzykiem? - pyta retorycznie Kosmala.