Uczestniczka celebryckiego show w czasie kręcenia zdjęć do jednego z odcinków wpadła podobno pod jadący autobus. W ostatniej chwili jej życie miał uratować kamerzysta.
- Cudem uniknęłam śmierci. Gdyby nie nasz operator Adam, zginęłabym pod kołami autobusu - wyznaje Przetakiewicz na łamach „Faktu”. - W ostatniej chwili złapał mnie za plecak.
Milionerka narzekała już wcześniej w wywiadach, że wyprawa do Indii była dla niej stresującym przeżyciem. - Miałam mały kryzys, który utwierdził mnie w przekonaniu, że ubrania, które nosimy, wpływają na to, jak się czujemy i myślimy - wspominała w rozmowie z „Party” - W jednym odcinku musiałam włożyć żółte poliestrowe sari, które w dodatku było źle upięte. Czułam, że się w nim gotuję, że mnie uwiera, że trudno mi oddychać. Kiedy okazało się, że następnego dnia czeka mnie to samo, powiedziałam: "Nie! Mam dość!". Wykorzystałam możliwość weta z pełną świadomością, że nie będę miała prawa odmówić wykonania bardziej ekstremalnych wyzwań.