Trudno wyobrazić sobie Krzysztofa Ibisza w jakimkolwiek innym zawodzie, bowiem scena to jego żywioł. Zanim jednak zrozumiał, jakie jest jego powołanie, przez długi czas przygotowywał się do stanu duchownego, o czym opowiedziała w rozmowie z plejada.pl:
Moja babcia wymarzyła sobie, że będę księdzem. Od dziecka zabierała mnie do kościoła. Aktywnie uczestniczyłem w życiu naszej społeczności, chodziłem na katolickie grupy dyskusyjne, ponad 20 lat byłem ministrantem. Pamiętam, że miałem najmniej chętnie brane przez kolegów dyżury: piątki 6:00 rano, soboty 19:00, niedziele 8:00 rano. Oznaczało to, że kiedy oni chodzili się bawić, ja czuwałem przy ołtarzu. Skończyłem męskie katolickie liceum św. Augustyna, miałem klasyczną łacinę i maturę z historii i dogmatyki Kościoła. Jeszcze wtedy zastanawiałem się, czy wybrać stan duchowny.
Dlaczego ostatecznie Krzysztof Ibisz został aktorem i gwiazdą telewizji, a nie księdzem?
Chyba dopiero w 3 klasie liceum uznałem, że łaska powołania nie jest we mnie wystarczająco silna (śmiech).