W swoim tekście opublikowanym w wp.pl, dziennikarka z ironią wymienia żywieniowe mody, jakie panują wśród celebrytek:

Reklama

Jedna celebrytka, by schudnąć, je wyłącznie kanapki z chrupkim pieczywem i z białym serem. (...) Inna celebrytka popiera zaś detoks bezglutenowy i bezlaktozowy. (...) Trzecia celebrytka pije specjalny zdrowy koktajl w 40 minut po obudzeniu, a potem je na śniadanie kaszę. Kolejna nie je pieczywa. Chleb to zło. Gluten to zło. A poza tym jest niemodny. Inna wciąga tylko roślinki, weganka na całego, maryśkę też pewnie z upraw ekologicznych tylko non stop pali. Zdrowy tryb życia ponad wszystko. Podstawowe pytanie na tak zwanych „salonach” brzmi: „Na jakich pudełkach jesteś? I czy na sokach tylko?”.

Korwin Piotrowska zauważa, że żyjemy w czasach, w których wmawia nam się, że fit sylwetka jest jedyną drogą do tego, by zaakceptować siebie:

Ciało kobiety ma być dzisiaj jak idealne ciało lalki z sex shopu, jak ciało zapalonego guru fitnessu, jak ciało maniaka sportu. W przeciwnym razie… wiadomo. Won stąd. Ale oczywiście wersja oficjalna brzmi tolerancyjnie, bo taka moda i poprawność polityczna. Przecież nikt w oczy nie powie: schudnij wreszcie, bo nie da się na ciebie patrzeć, grubasie. Oficjalna wersja brzmi więc: „pokochaj siebie”, zaakceptuj swoje ciało, kochane krągłości i wszystko inne też. Ale najlepiej nie żryj tyle.

Dziennikarka nie zamierza poddać się terrorowi i swoim czytelniczkom również radzi, by zamiast katować się dietami i godzinami spędzonymi na siłowni, sprawiły sobie trochę przyjemności:

Reklama

Idzie lato, wyrzuć poradniki o chudnięciu, wywal wagę i banany po 20 zeta. Zjedz hamburgera i połóż się na ręczniku. Żyj wreszcie, wymęczona i osaczona kobieto XXI wieku, który pod pozorami politycznej poprawności, feminizmu, zrównania praw, robi z ciebie robota, którego jedynym celem jest poranne wypróżnienie się i wypicie koktajlu z jakiegoś syfu, a wszystko to w celu uzyskania figury, która wygra „bikini czelendż”. Walić to. Centralnie. Mamy jedno życie. Czy chcemy je spędzić na upokarzającym, nieustannym ważeniu się, mierzeniu i liczeniu kalorii oraz na porównywaniu się z nierealnymi wzorami z przefiltrowanego Instagrama?

Która wersja przygotowań do lata podoba wam się bardziej, Karoliny Korwin Piotrowskiej, czy Ewy Chodakowskiej?