Do dramatu sprzed 13 lat Martyna Wojciechowska wraca w wywiadzie dla magazynu "Viva!". Dziennikarka zdradza, że tuż przed wypadkiem, zamieniła się miejscami z jednym z kolegów:

Reklama

Gdy powstał program "Misja Martyna", w pierwszym sezonie doszło do strasznego wypadku. Zginął Rafał, a ja złamałam kręgosłup. Pamiętam dokładnie ten dzień. Chłopcy, operatorzy, powiedzieli mi wtedy: „Cały dzień prowadziłaś, usiądź z tyłu”. Usiadłam więc za kierowcą, a Rafał przesiadł się do mnie do tyłu. Zwinęłam się w kłębek, położyłam głowę na jego kolanach i obudziłam się w zupełnie innej rzeczywistości. Byłam poturbowana, a Rafał umierał na moich oczach. Los postawił przede mną wielkie wyzwanie.

Wojciechowska przyznaje, że to zdarzenie miało ogromny wpływ na jej życie:

To był niezawiniony wypadek. Oczywiście, że bardzo mnie to zmieniło. Szczególnie śmierć Rafała. Od tamtej pory spłacam dług, który mam wobec losu, i staram się przeżyć dwa życia – za niego i za siebie. Po prostu zdałam sobie sprawę, że to będzie najlepsze uzasadnienie tego, że to ja ocalałam. Moja niepohamowana potrzeba sięgania po niemożliwe to głębokie przekonanie, że powinnam zrobić więcej niż inni, niż ja sama bym zrobiła, gdyby się to nie wydarzyło. Może nie każdy jest w stanie to zrozumieć, ale ja od nikogo nie oczekuję zrozumienia. Potrzebuję go tylko od dwóch najważniejszych dla mnie kobiet – córki i mamy.