W rozmowie z magazynem "Zwierciadło", Maryla Rodowicz wyznała, że choć wciąż wierzy, że uda jej się uratować małżeństwo, to nie zamierza walczyć o nie za wszelką cenę:
Nie chcę walczyć. Słyszę, że zdarzają się związki, w których - jak to się mówi - mąż idzie w szkodę, potem wraca, a żona go przyjmuje, wybacza mu, wracają do siebie. Ja nie umiałabym tak jak owe kobiety przyjąć męża i udawać, że nic się nie stało. Mam inną naturę - skomentowała Maryla. Ale wiem, że nie będzie mi łatwo, bo już nie jest łatwo. Owszem, lubię być sama, ale nie wiem, jak będzie za miesiąc, za rok. Łączy nas w końcu kawał wspólnego życia.
Maryla nie traci nie tylko wiary, ale i dobrego poczucia humoru. Artystka, od której mąż wyprowadził się kilka miesięcy temu zdradziła, czego obawia się w związku z samotnością:
A poza tym - trzeba się pilnować, żeby nie spaść ze schodów. Przypomniała mi się anegdota o kobiecie, która mieszkając sama, bała się, że kiedy coś się jej stanie, to zjedzą ją dwa jej owczarki, a ludzie dowiedzą się o tym dopiero, kiedy krew zacznie przeciekać do sąsiadów. Wprawdzie nie mam owczarków, tylko dwa koty, ale bardzo uważnie chodzę.