W wywiadzie dla magazynu "Grazia" Piotr Adamczyk został zapytany o to, co pamięta z czasów PRL. Okazuje się, że jako młody chłopiec, był dość mocno zaangażowany politycznie:

Mieszkałem na Jelonkach, więc było to dość mocne dzieciństwo, milicja obywatelska nierzadko tam zaglądała. Ale dawaliśmy sobie radę. Pamiętam, że robiliśmy spiski. W naszych głowach nie mieściło się, że ZSRR kiedyś upadnie. Byliśmy rozpolitykowani, bo w naszych domach bez przerwy się o polityce rozmawiało.

Reklama

W głowach młodych patriotów narodził się zaskakujący pomysł:

Chcieliśmy z kolegami zabić Urbana, bo on był dla nas żywym przykładem zła. Losowaliśmy zapałki, kto dokona tego zamachu przed Sejmem.

Adamczyk i jego koledzy postanowili, że dokonają zamachu za pomocą znalezionego w lesie granatu. Coś jednak pokrzyżowało ich plany:

Kiedy zapytałem wujka o ten granat, powiedział, że nie wybuchnie, bo nie ma w nim prochu. Jerzy Urban dzięki temu żyje