Krystyna Janda udzieliła wywiadu stronie koduj24.pl, w którym krytykuje pomysł obecnego rządu na kulturę narodową:
Jestem przeciwko odgórnym sterowaniu czymkolwiek, szczególnie kultury. Kultura tego nie znosi. Zawsze uważałam, że leseferyzm wszędzie, a szczególnie w sztuce jest bardzo korzystny. Tak właśnie było do listopada, gospodarka rynkowa, wolna kultura, ten tygiel zaczął wrzeć, dlatego że otworzono drzwi, że dano wiele szans. Zamykanie tego i centralnie zarządzanie, tworzenie mediów narodowych, kryteriów mediów narodowych, to według mnie nieporozumienie. Czy kultura, sztuka polska, polscy artyści, przynieśli temu krajowi hańbę, działali na szkodę państwa? Narodu? Podobno. Nic z tego nie rozumiem. Artysta swoim dziełem ma prawo do protestu, specjalnego spojrzenia i interpretacji. Od tego też jest sztuka, odkąd istnieje.
Artystka zauważa, że w polskiej kulturze ponownie odradza się sztuka zaangażowana politycznie:
Każdego tygodnia przychodzi do mnie jakaś nowo napisana sztuka, polityczna! To nowość, teksty polityczne. Mnie nudzą, nie są doskonałe i są zbyt dosłowne. Sztuka powinna się zrobić na nowo polityczna? Jak dawniej? Może.
Janda uważa, że artyści nie mogą stać z boku i obojętnie patrzeć na to, co dzieje się w ich kraju. Na inauguracji roku akademickiego w szkole teatralnej ma zamiar uświadomić to studentom:
Zastanawiam się od jakiegoś czasu, co tym młodym ludziom, którzy wchodzą w zawód, i tym, którzy za chwilę wyjdą ze szkoły, powiedzieć. I postanowiłam, pierwszy raz od 89 roku, przypomnieć, że artysta nie ma prawa mieć nic w dupie, jak oni to nazywają, za przeproszeniem. Są takie sytuacje, są takie okresy w życiu narodu, w życiu społeczeństw, że nie można być artystą tylko dla samej sztuki.