W rozmowie z "Twoim Stylem" Julia Pietrucha zdradziła, że w trakcie swojej długiej podróży po azjatyckich krajach musiała radzić sobie z bardzo ciężkimi warunkami:

Taka ulewa złapała nas na północy Wietnamu, gdzie dobrych hoteli nie ma. Trzy dni przesiedzieliśmy w obskurnym hoteliku, ale potem uznaliśmy, że szkoda czasu. Każdego dnia jechaliśmy w deszczu, błocie, na koniec byliśmy brudni i przemoczeni, a nie miałam nic suchego na zmianę. Marzyłam o hotelu, w którym jest pralka z suszarką. Zdarzało się, że ubrania prałam w brudnej rzece. Najgorsze są poranki, kiedy wkładasz wilgotne ciuchy, bo przez noc nic nie wyschło.

Reklama

Podczas wyprawy Julia widziała ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie. Jednym z dramatyczniejszych doświadczeń zaś był wypadek, w którym zginął człowiek. Dzięki takim wspomnieniom, aktorka nabrała dystansu do świata i przestała przejmować się drobnymi problemami.

Dziś wiem, że liczą się ludzie, miłość, przyjaźń, dobroć. Podróże nauczyły mnie też nie przejmować się błahostkami. Zobaczyłam, w jakiej biedzie żyją ludzie, widziałam śmierć na ulicy. Raz na drodze zobaczyliśmy przewrócone rusztowanie, obok leżał człowiek. Nie żył, zginął porażony prądem. Nad nim stali kobieta w ciąży i mały chłopiec. Płakali. Podróże nauczyły mnie przekraczać własne granice