Anna Popek, przed zmianą władz Telewizji Polskiej, była jedną z prowadzących "Pytanie na śniadanie". Kiedy władzę w TVP przejął Jacek Kurski, dziennikarka zasiliła grono prowadzących "Świat się kręci" i dostała dwa nowe programy. Nic więc dziwnego, że w przeciwieństwie do swoich koleżanek i kolegów, którzy w ostatnim czasie musieli pożegnać się z pracą w telewizji publicznej, Popek broni swojej stacji:
Myślę, że każda zmiana budzi kontrowersje, odkąd pamiętam, odkąd pracuję w telewizji publicznej, zawsze krytykowano tę stację. Naprawdę! Jakakolwiek by nie była władza i ktokolwiek by nie rządził telewizją. Zawsze prezesi podlegali bardzo surowej ocenie i krytykowano ich dużo mocniej, niż władze stacji konkurencyjnych. Myślę, że to taka specyfika naszej pracy. Ale naprawdę wierzę, że w telewizji publicznej można, i widzę to, realizować misję, robić dobre rzeczy. Wiem, że jesteśmy różnie oceniani - my, dziennikarze telewizji publicznej. Ale jesteśmy dziennikarzami - ja siebie traktuję nie jako dziennikarkę TVP, ale jako dziennikarkę przede wszystkim. Akurat tam mogę realizować mój zawód, który bardzo kocham. Ale myślę, że nie ma różnicy, a powinien być - moim zdaniem - większy szacunek do pracy człowieka, a także większa rozwaga w ocenie. Jest takie powiedzenie biblijne, że łatwiej zauważyć drzazgę w oku sąsiada, niż belkę we własnym. Jakoś tak widzę, że niektórym dobrze idzie dostrzeganie tych drzazg. Ale tacy są ludzie. - powiedziała w rozmowie z teleshow.wp.pl
Anna Popek dodała także, że zupełnie nie rozumie krytyki skierowanej pod swoim adresem:
Nie wiem, o co chodzi! Prowadziłam telewizję śniadaniową przez 12 lat, a nikt się jakoś nie troszczył moim losem. Nikt nie mówił, że się marnuję, czy coś. A teraz nagle wszyscy zainteresowani.