W wywiadzie dla magazynu "Viva!", Robert Biedroń został zapytany, czy liczy na to, iż jego obecność w polityce ośmieli kolegów do ujawniania swojej orientacji seksualnej:

Mam nadzieję. Tam są moi koledzy, którzy są gejami. Marzę o tym, żeby się ujawnili, żeby w końcu też osoba, która zbudowała wokół siebie taki mur i atakuje innych gejów, miała odwagę być sobą. Bo to musi być straszna tragedia marnować życie na bycie kimś, kim się tak naprawdę nie jest. Domyślam się, jakie to może być, bo miałem tak przez pewien czas, jak dojrzewałem i nie mogłem się z tym pogodzić. To była tragedia. I myślę, że wszelka frustracja, nienawiść może wynikać też z tego, że ma się w tym sensie nieuporządkowane życie. Jak się ma takie problemy ze sobą, to się będzie nienawidziło cały świat, ten świat będzie się wydawał wrogi i nieprzyjazny. A warto być sobą!

Reklama

Jednocześnie Biedroń przyznał, że życie geja w Polsce nie jest łatwe, a jemu w sytuacjach zagrożenia zdarzało się udawać heteroseksualistę:

Jest mnóstwo takich momentów! Na przykład ciemna ulica, idę ze swoim partnerem i wtedy zrobiłbym wszystko, żeby udawać, że jestem hetero, bo się bardzo boję. Już raz zostałem pobity, zresztą z moim partnerem. Nie chciałbym przeżywać tego jeszcze raz! Wtedy „modlę się” w ateistyczny sposób do „latającego spaghetti”, żeby przyleciało i zabrało mnie z tej ulicy… Nie jestem taki odważny, jak się wydaje, jestem tak naprawdę – jak to kiedyś nazwał Urban – dupotrząsem.

Reklama