Wojciechowi Cejrowskiemu spodobał się gospodarz Oscarów, Chris Rock:

Wczoraj na rozdaniu Oscarów prowadzący komik (Chris Rock) był zabawny jak trzeba. Wielokrotnie i bardzo celnie robił sobie bekę z pomysłów bojkotowania Oscarów przez murzynów. On sam też murzyn, więc poza tym, że było wesoło, było mu też więcej wolno. Gdyby to samo mówił biały, byłby wygwizdany, a gwizdać na murzyna nie wypadało, bo... murzyn. Gwizdanie na murzyna to rasizm, a gwizdanie za to samo na białego to... Hollywood.

Reklama

Podróżnikowi nie spodobały się zaś przemowy artystów odbierających statuetki, a także filmy nagrodzone Oscarami:

Prowadzący mnie ubawił, technologia wykonania przedstawienia też, reklamy, których większość przygotowano specjalnie na ten wieczór, były świetne, ale już artyści odbierający Oscary wygadywali takie głupoty, że co chwilę prychałem.
Nagradzano lub nominowano filmy o dewiantach, na które nikt nie poszedł do kina. Nagradzano też filmy o innych dewiantach (Mad Max) na które walą tłumy. Tak czy owak za dużo dewiantów, a do tego jeszcze sztandarowy głupek z Białego Domu - vice prezydent J.Biden, przy którym Bredzisław Komorowski może uchodzić za szczyt finezji, elegancji i błyskotliwej wypowiedzi.

Reklama

Cejrowski dodał, że podoba mu się amerykańska wolność słowa, dzięki której każdy może mówić co mu się podoba i żartować ze wszystkiego:

Tu jest Ameryka, więc wolno publicznie wygłaszać każdą głupotę, kłamstwa, herezje etc. Gwarantuje to pierwsza poprawka do Konstytucji, która mówi, że władza państwowa nie może uchwalić żadnych ustaw ograniczających wolność słowa.
Dlatego aktorzy na rozdaniu Oscarów mogą opowiadać głupoty, dlatego nie może być ciszy wyborczej, ani kary za mowę nienawiści. Obywatel ma nieograniczone prawo głosić rzeczy które innych wkurzają, obrażają, zniesmaczają, a WŁADZY NIC DO TEGO - na tym polega wolność. Tak jest w Ameryce i tak powinno być wszędzie.