Statek zwany Polską najwyraźniej wkracza w strefę turbulencji. Coś (ktoś?) zakłóca tor lotu – odczuwamy wstrząsy. Czuć też swąd, coś między spalenizną, a szambem. W ustach niesmak, w uszach szum. Ktoś przejął stery, i jak chcą niektórzy, zmierzamy ku katastrofie. - zaczyna swój list Maleńczuk.

Reklama

Dalej muzyk kreuje nieprzyjemną wizję tego, jak może wyglądać niedaleka przyszłość na polskich ulicach:

Stawiam tezę, że właśnie na ulicy robi się prawdziwą politykę. Mamy więc marsze „obrońców demokracji”. Ludzie wychodzą na ulice i starają się pokojowo demonstrować. O ile mi wiadomo – mają do tego prawo. Sama demokracja jest takim sobie systemem - w każdym społeczeństwie jest więcej głupców, niż mądrych ludzi. Władca (choć mu to nie w smak) nie wyśle do pokojowo demonstrujących obywateli atandy w chełmach, z pałami i gazem łzawiącym, nie odpalą armatek wodnych. Stanie się coś o wiele gorszego i przed tym zagrożeniem wszystkich z dobrego serca ostrzegam - kolejne demonstracje zostaną zaatakowane przez bojówki. Grozi nam nie wojna, lecz BÓJKA DOMOWA. Ludzie staną naprzeciwko siebie i w ruch pójdą pały, czy podróby bejsbolowych kijów. Nie da się nimi grać, służą tylko i wyłącznie do bicia ludzi. Gdzieś tam w naszym parlamencie zasiadają ci, w których głowach powstał ów plan.

Maleńczuk uważa, że po skłóceniu społeczeństwa, rządzący wkroczą do akcji w roli rozjemcy:

Podzieleni zostaniemy następująco: My Naród – Oni w roli rozjemcy. Użyta zostanie nasza narodowa słabość – awanturnictwo i zawiść, którą wszyscy nosimy w sercach. Wtedy Wielki Brat wyciągnie do nas Pomocną Dłoń. Na naszej ulicy pojawią się opancerzone pojazdy które obronią Nas przed Nami. Żebyśmy przypadkiem nie zrobili sobie krzywdy. Nareszcie bezpieczni!

Artysta nie rozumie także, jak Węgry pod rządami Wiktora Orbana mogą być przez niektórych Polaków traktowane jako wzór do naśladowania:

Naprawdę chcemy mieć Budapeszt w Warszawie? Węgrzy, których zawsze lubiłem, a za młodu wielu znałem z Jazz Jamboree i wizyt w Budapeszcie byli kiedyś narodem hipisów. W każdej knajpie grała żywa kapela i wszyscy byli pokojowo nastawieni. Dziś w dziwacznym umundurowaniu ci sami Węgrzy maszerują w takt wojskowego marsza! My Polacy mamy robić to samo? Tyle tylko, że już nie lewa, lewa tylko prawa, prawa? Znów trzeba będzie ściszać głos, bo sąsiad jest partyjny?

Reklama

Maciej Maleńczuk o pomyśle polityków na wcielenie w życie idei "dziel i rządź" pisze:

Divide et impera... Zaiste święta to doktryna.
Godna i w dobrym guście.
Pierwszego Sortu. Tyle, że zapach ciut nieświeży jak gdyby ktoś tę potrawę już kiedyś konsumował.

I na koniec do wszystkich młodych wyborców Wielkiego Brata.
Nowy Minister Wojny przywróci obowiązkową służbę wojskową i weźmie Was w kamasze. Ku Chwale Ojczyzny.