Młynarska swoimi przemyśleniami na temat zmian w mediach publicznych podzieliła się w felietonie opublikowanym w Onecie. Dziennikarka porównuje obecne zmiany, jakie wprowadza PiS do tego, co działo się w czasie stanu wojennego:

Reklama

Kiedy pierwszego dnia stanu wojennego zobaczyliśmy na szklanym ekranie dziennikarzy w mundurach sprawa stała się jasna. Artyści, dziennikarze, aktorzy, kompozytorzy, ale i ogromna rzesza ludzi robiących telewizję i radio z drugiej strony kamery: technicy, robotnicy, wykonawcy scenografii i realizatorzy, zaczęli bojkotować reżimowe radio i telewizję. Środowiska twórców i dziennikarzy podzieliły się na tych, którzy bojkotują i na tych, którzy występują. Bojkotujących była ogromna przewaga, a zjawisko polskiego bojkotu mediów w tamtym czasie, jest dziś częścią nauczania o wolności słowa na większości szanujących się wydziałów dziennikarstwa i politologii na świecie.

Zdaniem Pauliny Młynarskiej, protesty Polaków wobec zamachu na wolność słowa, zostały dostrzeżone nawet w odległych zakątkach świata. Dziennikarka podaje przykład dziennikarza opozycyjnej gazety z Birmy, który zachwycał się naszym bojkotem mediów publicznych za czasów komuny. Młynarska uważa, że obecnie dziennikarze i pracownicy mediów powinni wykazać się podobną postawą, jak ich koledzy w przeszłości:

Czy w dzisiejszych warunkach, kiedy nie ma w Polsce, nad czym ubolewam, związków zawodowych twórców i dziennikarzy audiowizualnych, nowy bojkot jest możliwy? Najbliższe dni pokażą odpowiedź na to pytanie. Mam nadzieję, że moje środowisko wykaże się solidarnością wobec kolegów i koleżanek z TVP i Polskiego Radia. Ja taką solidarność deklaruję. I z całą pewnością nie będę odwiedzała żadnego z programów w mediach publicznych.

Reklama