Żona najlepszego polskiego piłkarza pojawiła się na okładce najnowszego numeru "Vivy!". W wywiadzie opublikowanym wewnątrz numeru, Lewandowska staje w obronie żon i dziewczyn sportowców:

Utrzymuje kontakt z Mariną Łuczenko czy z Sarą Boruc. I mówię zdecydowanie “stop!” stereotypowi dziewczyny piłkarza. Żadna z nich nie jest taka, jak to się opisuje. To inteligentne dziewczyny, każda rozwija się w swojej dziedzinie.

Reklama

Zapytana, czy sama walczy ze stereotypem "żony piłkarza" odparła:

Kiedyś mnie to dotykało. Teraz już nie. Cały czas się uczę, jeżdżę na szkolenia, studiuję. Współpracuję z naukowcami, z wieloma wybitnymi osobami. To są poważne rzeczy i nie interesuje mnie plotkarski świat.

Lewandowska skomentowała także opisaną także przez zagraniczne media aferę z lataniem helikopterem po bułki:

Oj tak! A to przecież nieprawda, że leciałam po bułki. Ja nie jem pieczywa! Nikt nie zapytał, czy może ktoś złamał nogę i była potrzebna pomoc, nikt się nad tym nie zastanowił, tylko napisał to, co chciał…

Kiedy osoba przeprowadzająca wywiad zapytała, czy faktycznie ktoś wówczas złamał nogę, Anna Lewandowska odparła:

Reklama

To już w tej chwili nie ma żadnego znaczenia. Uodporniłam się na hejt w dużej mierze dzięki mojemu mężowi, który mnie wspiera. Zna moją wartość i przypomina mi, że są ludzie tu, w Polsce, ale też za granicą, którzy szanują nas