Wiele polskich rodzin ma w swojej historii, zwłaszcza tej z okresu II wojny światowej, bardzo dramatyczne doświadczenia. Dziadkowie Anny Rusowicz długo się ukrywali, ostatecznie zaś musieli uciekać z rodzinnego domu, który stracili na zawsze.

Reklama

Mój dziadek ledwo uszedł z życiem z wywózki do Katynia. Miał dostać kulkę w łeb, ale na szczęście zanim tam trafił, zaczęły do polskich jeńców docierać jakieś informacje, strzępki wieści, że ci oficerowie, którzy zostali wywiezieni, już stamtąd nie wrócili. Dziadek wiedział więc, że musi uciekać. Gdy już jechał w wagonie, wyrąbał razem ze swoim adiutantem deskę z podłogi wagonu i tak się wydostali. Potem wracał pół roku do domu, na Wileńszczyznę. Kiedy w końcu dotarł, razem z babcia wykopali ziemiankę pod podłogą w kuchni. Tam się ukrywał przez kolejny rok. Udało mu się przetrwać, a potem zdobył dokumenty na inne nazwisko. W trakcie wojny musieli jednak zostawić swój cały dobytek, w tym piękny dom. W pewnym momencie musieli po prostu uciekać - powiedziała Rusowicz portalowi iwoman.pl

Zaś mama Anny, Ada Rusowicz przyszła na świat wśród wojennej zawieruchy:

Inna niezwykła historia jest taka, że moja mama rodziła się w szpitalu, który był bombardowany. Bomba spadła na salę, gdzie dosłownie chwilę wcześniej przyszła na świat.

Trudna historia rodziny sprawiła, że Ania czuje się patriotką:

Jestem silnie związana z naszą ojczyzną. Czuję się dobrze w swojej skórze jako Polka. Gdy jadę za granicę nie odczuwam żadnych kompleksów z powodu swojego pochodzenia, ani nie czuję, bym była gorzej postrzegana. Staram się być coraz lepszym człowiekiem i pokazywać to, żeby ludzie z innych krajów mieli fajne zdanie o naszym narodzie.