Anna Sobańda: W aktualnym sezonie "Rodzinka.pl" w domu Boskich pojawiają się teściowie, którzy niekiedy skutecznie uprzykrzają życie pozostałym domownikom. Czy Pana osobiste doświadczenia z teściami są podobne?

Tomasz Karolak: Ja raczej nie mam takich doświadczeń, bo moja partnerka, Wiola ma tylko mamę i to jest zupełnie inna sytuacja. Ja po prostu słuchałem różnych opowieści przyjaciół i moich rodziców. I okazuje się, że wszystkie te slogany dotyczące teściowej i teściów w ogóle, przyjmują niekiedy formę prawdziwego życia i nawet jeśli w pewnym momencie opadają ci ręce, nie możesz nic z tym zrobić, bo to są ludzie, którzy mają kompletnie inny od twojego pogląd na świat.

Reklama

Na ile pana zdaniem serial "Rodzinka.pl" pokazuje prawdziwe życie rodzinne?

"Rodzinka.pl" jest takim serialem, który w krótkich scenach, bezbłędnie odwzorowuje prawdziwe życie i to jest jego siła. Tu nie ma żadnego kamuflażu. My to oczywiście zabarwiamy takim humorystycznym sosem, ale proszę też zauważyć, że my tu nie gramy jakiejś komedii. To kontekst, albo zdany temat stwarza aspekt komediowy, a tak naprawdę wygląda życie, które jest pełne cierpienia, ale i ciągłej komedii.

A ile w Ludwiku Boskim jest prawdziwego Tomasz Karolaka jako taty?

Ja jestem w tej roli sobą do bólu, ale jestem też trochę swoim ojcem. Pewne odzywki, które naturalnie mi się nasuwają, słyszałem u ojca, który mówił do mnie w ten sposób. Na przykład takie standardowe, znienawidzone przez wszystkie dzieciaki „bez dyskusji!”. Więc ja gram takiego ojca, jakim mój własny ojciec był wobec mnie, a jakim teraz jest fajnym dziadkiem. Ja w ogóle każdą rolę, którą gram, może ktoś powie, że zawsze robię to tak samo, ale staram się opierać na sobie, na swoich doświadczeniach w danym temacie. Ja nie udaję , że jestem kimś innym, jestem sobą zawsze.

Jakiś czas temu w mediach pojawiały się wypowiedzi pedagogów, którzy krytykowali serial „Rodzinka.pl” za model wychowawczy, jaki jest w nim prezentowany. Zgadza się pan z tymi opiniami?

Reklama

A czy ktoś ma przepis na idealny model wychowawczy? Myślę, że nie. Moim zdaniem to jest takie PR-owskie gadanie. Bo gdybyśmy weszli z kamerą do polskich domów, to zobaczylibyśmy różne rzeczy. Oczywiście są rodziny fantastyczne, ale są też takie, które nie wiedzą, jak poradzić sobie z własnymi dziećmi. Zacznijmy w ogóle od tego, że „Rodzinka.pl” nie ma na celu prezentowania idealnego modelu wychowania, to jest tylko serial. Polska ma niestety to do siebie, że każde dzieło, czy to filmowe, teatralne czy serialowe, które osiąga sukces, natychmiast wrzucamy do worka narodowo-wychowawczo-dydaktycznego. Nie, to jest serial, który nie promuje żadnego modelu wychowawczego. On jest puszczany o 21, a więc dzieciaki nie powinny tego oglądać. Ja wiem, że one go podglądają, ale to nie jest produkcja, która powstała z myślą o dzieciach. To jest serial, który pokazuje, że czasami jest tak, że dzieciaki próbują wykiwać rodziców, a czasem to rodzice próbują wykiwać dzieci. To jest serial o tym, żebyśmy pamiętali, że w dobie Internetu wszystko dzieje się szybciej i nie jest już tak, że panujemy bezwzględnie nad własnymi dziećmi jak carowie nad Rosją. To jest zupełnie inny system i na zupełnie inne rzeczy musimy dziś te dzieciaki otwierać. Jeżeli ktoś jest zwolennikiem konserwatywnego wychowania, to jest nie jest serial dla niego. Z drugiej strony też, po tych pierwszych słowach krytyk spotkałem ostatnio na lotnisku siostry z zakonu, który zajmuje się właśnie mediami w Kościele i one powiedziały „wie pan co, jednak żeśmy się przekonały”. Bo w serialu nie wygląda to tak, że ja biorę pasa, tylko logicznie wyprowadzam takiego delikwenta, czyli mojego syna, w pole, żeby on zrozumiał, że źle myślał.

Czy Pana zdaniem racje mają ci, którzy twierdzą, że rodzina jest obecnie w Polsce zagrożona?

Spotkałem się z takimi opiniami, ale ja czytałem ostatnio amerykańskie badania socjologiczne, które potwierdzają, że zbliża się taki moment, w którym rodzina, stanie się najlepszym towarem reklamowym. To znaczy wszystko zaczyna być nakierowane na to, by tę rodzinę tworzyć i by ona trwała. Kończą się czasy samotnych 40-latków, którzy odnoszą sukcesy w korporacji, mają pieniądze i jeżdżą szybkimi furami. Już teraz, wszyscy zaczynają się kierować w stronę rodziny, ale też ta rodzina zaczyna stawać się bardzo interesującym wszechświatem, można ją prowadzić w bardzo ciekawy, pozbawiony nudy sposób. Tak więc badania pokazują i ja się z tym zgadzam, że rodzina będzie za chwilę najwyższą wartością, nie tylko wewnętrzną, ale też taką popkulturową.

A zagrożenia zawsze były, na przykład swoboda dostępu do informacji jest jednym z nich. Ale rodziny jakoś sobie z tymi zagrożeniami radziły i myślę, że teraz też tak będzie. Wszystko zależy od tego, jaki my sami mamy stosunek do dzieci.

To na koniec zapytam, jaki jest pana przepis na udaną rodzinę?

Ja ciągle jestem w fazie odkrywania w sobie fascynacji rodziną, również moją własną. Jestem 40-latkiem, który już się do tego bardzo przekonał. Uważam, że dzieciaki są największym szczęściem, jakie człowiek może mieć. Ale na to pytanie, bardziej konkretnej odpowiedzi będę mógł udzielić może za 10 lat. (śmiech)