Jolanta Kwaśniewska udzieliła ostatnio wywiadu magazynowi "Gala". Opowiedziała w nim o tym, jak wyglądało jej życie u boku męża, zanim został on znanym politykiem:
Mieliśmy puste mieszkanie, na podłodze płytki PCV, sznurek, na którym wisiały nasze rzeczy – zamiast szafy – i dwa materace na podłodze. Tak zaczynaliśmy. Kiedy udało nam się kupić meble ogrodowe - okrągły stoliczek, 60 cm i dwa foteliki – to byliśmy tak szczęśliwi, że od razu wyprawiliśmy przyjęcie dla przyjaciół. Robiłam kalmary a\la flaczki i szyszki z płatków owsianych. Dla Oli, żeby miała coś słodkiego, odparowywałam słodzone mleko zagęszczone. To była namiastka krówek. Ola nie miała zbyt wielu zabawek. Robiliśmy lalki, wyklejanki. Ale dzięki temu mamy taką więź, której zazdrości mi niejedna matka dorosłego dziecka – wspomina żona byłego prezydenta.
Tymczasem "Fakt" dotarł do znajomego Kwaśniewskich który twierdzi, że parze zawsze dobrze się powodziło:
Olek był redaktorem naczelnym "itd". Za dwie jego pensje można było kupić meble swarzędzkie, pamiętam, bo sam takie kupowałem. A mieszkanie mieli dobrze urządzone, Jola przesadza i to mocno. - wspomina kolega Kwaśniewskiego.
Tabloid dodaje także, że samo mieszkanie przyszłej prezydenckiej pary również nie należało do najskromniejszych:
Kwaśniewscy mieszkali na 83 metrach kwadratowych przy ul. Wiktorii Wiedeńskiej, na słynnym warszawskim osiedlu, gdzie przydziały dostawały najważniejsze wtedy osoby w komunistycznym państwie. - czytamy w "Fakcie".