Krzysztof Kowalewski w rozmowie z Wirtualną Polską został zapytany, czy zagrałby w filmie o Smoleńsku, który planuje nakręcić Antoni Krauze:
Na Boga, nie! Uważam tę całą drakę, pochody, msze za absolutny fałsz. To jest straszne, ci pseudonaukowcy, a ostatnio szczyty kretynizmu osiągnęła Ewa Stankiewicz opowiadając o "zamachu" w Katowicach, który jej zdaniem był dziełem rosyjskiej agentury. Mówię na wyrost, bo nie wiem, jakie Antek Krauze zaprezentuje poglądy w tym filmie, bo jeśli będzie chciał to wszystko ośmieszyć, to proszę, bo do tego ta draka narodowa się nadaje. To kreacja, która nie ma nic wspólnego z prawdą, jedyne co jest prawdziwe i tragiczne to posługiwanie się rozpaczą tych ludzi, którzy przez stratę bliskich zostali najbardziej skrzywdzeni. Połowa z nich została przez PiS zapędzona w kozi róg.
Aktor wytłumaczył także, dlaczego tak bardzo popiera prezydenta Bronisława Komorowskiego:
Nie chodzi o to, że jest z PO, bo widzę ich błędy i rozmaite szemrane interesy, które wyłażą od czasu do czasu, ale dla mnie najważniejsze jest, że to partnerzy do rozmowy. Jak patrzę na twarze z PiS-u to kojarzy mi się to z pierwszą stroną "Trybuny Ludu" i prezentacją nowych twarzy Biura Politycznego KC PZPR. Jak patrzę na Jarosława Kaczyńskiego to widzę człowieka obłąkanego. Bardzo mu współczuję, ale bardziej tym, których dotyka swoim działaniami.
Krzysztof Kowalewski nie byłby także zadowolony, gdyby Jarosław Kaczyński został premierem:
To fatalny pomysł. Oby nie skończyło się to tragicznie dla Polski. Ale takie uroki demokracji, że nieraz naród głupio wybiera. To widać w sejmie. Jedna trzecia posłów jest udanych, ale reszta jakby pochodziła z łapanki. Niedorzecznicy. PiS-owska czołówka ma nawet tę samą manierę mówienia, nie próbują jej choć trochę zróżnicować, charakterystyczna jest dla nich totalna negacja, wszystko jest dla nich katastrofą. Ten styl jest beznadziejny, głupawy.