Grażyna Kulczyk, była żona Jana Kulczyka, po rozwodzie z powodzeniem prowadzi własne interesy, wciąż powiększają swoją fortunę. Miliarderka narzeka jednak, że ludzie tacy jak ona, są w Polsce niesprawiedliwie oceniani:
Słowo bogactwo w polskich warunkach ma zabarwienie pejoratywne. Brzmi czasami wręcz arogancko. A na przykład w USA posiadanie bogatego sąsiada i przyjaciela daje powody do dumy. Przecież sukces napędza, dążenie do niego jest motorem rozwoju. Bogactwo rzadko spada z nieba - trzeba być w czymś dobrym i bardzo ciężko pracować. Mam wrażenie, że dziś w Polsce ten klimat zmienia się na lepsze - zanika odium podejrzeń. Obserwując sukcesy polskich przedsiębiorstw, start-upów, rodzinnych firm, coraz częściej potrafimy się nimi cieszyć - twierdzi w rozmowie z "Galą".
Czytaj także: Grażyna Kulczyk: Boję się samotności>>>
Zdaniem Kulczyk, taka ocena jest krzywdząca, bowiem milionerzy mają takie same problemy, jak reszta społeczeństwa:
Czy ludzie ubodzy mają mniejsze stresy? Wszyscy mamy takie same kłopoty dnia codziennego: rodzinne, zdrowotne... To banał, ale pieniądze same w sobie nie dają szczęścia. Na pewno dają wolność. I poczucie bezpieczeństwa - oczywiście, że lepiej gdy są, niż gdy ich nie ma. Ale bycie na przykład przedsiębiorcą jest niezwykle trudne. Czy ceną bogactwa jest... strach? Nie, to złe słowo. Jest raczej obawa o to, czy pewne zamierzenia się udadzą - wyznaje w "Gali".
Czytaj także: Odmłodzona luksusem? Stylowa Grażyna Kulczyk>>>