Janek Mela, w wieku 13 lat uległ porażeniu prądem, na skutek którego stracił lewe podudzie i prawe przedramię. To jednak nie jedyny dramat, jaki przytrafił się w rodzinie Jana.
Życie nie oszczędziło mojej rodziny: mój wypadek, wcześniej pożar domu i śmierć mojego młodszego brata, Piotrusia, który utonął na moich oczach. To było dla mnie najtrudniejsze doświadczenie, bo kiedy traci się część siebie, to zawsze pozostaje reszta, można się psychicznie odbudować. Ale kiedy ktoś na zawsze odchodzi, pozostaje ogromna pustka. To były makabryczne przeżycia, ale mimo wszystko jestem Bogu wdzięczny za każde z nich, bo czuję, że to one sprawiły, że dzisiaj jestem tym, kim jestem - wyznał Mela na łamach "Vivy"
Janek zdradził także, jak wyglądał żmudny proces rehabilitacji po wypadku. Okazuj się, że w powrocie do zdrowia i sprawności fizycznej, chłopcu pomagał przede wszystkim tata:
Obaj mamy niełatwe charaktery. Upór i nieustępliwość mam po tacie, za co jestem mu ogromnie wdzięczny, ale to się stało powodem konfliktów między nami. [...] Przez wiele lat siebie nie rozumieliśmy, dopiero mój wypadek nas zbliżył, bo tata wtedy rzucił pracę, żeby zająć się moją rehabilitacją. To było niewiarygodnie trudne, ponieważ go nie znosiłem. Mobilizował mnie za pomocą dość brutalnych metod, co odbierałem jako chęć zniszczenia mnie. To brzmi strasznie głupio, ale wtedy myślałem: Pewnie gość, który mnie nienawidzi, chce mi dokopać, dowalić i zmiażdżyć. Są różne szkoły motywacji. Można kogoś pochwalić, widząc jego starania, a można mu powiedzieć: "Jeśli się poddasz, to nigdy nic nie osiągniesz, zostaniesz cholerną kaleką". Nie ukrywam, że po części to dla taty poszedłem na biegun, żeby mu pokazać, że dam sobie radę. Patrząc z boku można by powiedzieć: "Biedny chłopak, a ojciec tyran", ale to krótkowzroczna i powierzchowna ocena. Zdałem sobie sprawę, że to nie jest mój wróg, który chce mnie zniszczyć. Zacząłem ćwiczyć z mamą, ale zobaczyłem, że nie daje sobie z tym rady, że do tego potrzebny jest silny facet, jak mój tata. - powiedział Janek Mela.