Jan Jakub Kolski niecały miesiąc temu stracił ukochaną córkę. Za kierownicą samochodu, który z niewiadomych przyczyn zjechał z drogi, była matka dziewczyny i była żona Kolskiego, Grażyna Błęcka-Kolska. Niemal wszystkie polskie media informowały o tej tragedii, jednak tabloidy zrobiły z niej prawdziwy spektakl. Sam "Super Express" poświęcił tej dramatycznej historii aż 5 okładek, z których krzyczały takie tytuły, jak : "Znana aktorka zabiła córkę" czy "Zabiła córkę, uniknie kary?". W brukowcach pojawiły się także zdjęcia zrobione przez paparazzi podczas pogrzebu oraz w chwili, gdy reżyser przygotowywał grób dla swojej córki.
Zarówno Jan Jakub Kolski, jak i jego była żona, Grażyna Błęcka -Kolska, będąc w głębokim żalu po stracie dziecka, nie udzielali się publicznie aż do teraz. Reżyser stracił bowiem cierpliwość i na łamach "Polityki" postanowił rozliczyć się z tabloidami:
Zabrali nam wszystko, co się należy człowiekowi w takich dniach: godność, prywatność, intymność, żałobę. Wszystko. Ale najbardziej nienawidzę ich za to, że nie pozwolili mi spokojnie pożegnać mojego dziecka. Dwóch chłystków w spodenkach i klapkach podczas pogrzebu weszło nawet do kościoła, by sfotografować moje łzy. Na publikację zdjęć nie wyraził zgody ksiądz. Czułem się osaczony i bezradny jak nigdy wcześniej w życiu. Dotknęła nas niewyobrażalna tragedia, a oni zamienili ją w piekło; dranie z tabloidów i ich czytelnicy. Bo to była kooperacja wybudowana na naszym cierpieniu. Z jednej strony właściciele kloaki, z drugiej miłośnicy kąpieli w gazetowym gównie - powiedział Kolski.