Bohdan Gadomski, w rozmowie z onet.pl zdradził, że był zauroczony Violettą Villas i opowiedział historię ich krótkiej, acz burzliwej znajomości:
Byłem nią zafascynowany od dziecka. W okresie, kiedy nikt o niej nie pamiętał, ja napisałem dla czasopisma muzycznego "Synkopa", dostępnego tylko w prenumeracie, szalenie pozytywny artykuł o niej. Jakim cudem Violetta to przeczytała, sam nie wiem. I kiedy zadzwoniłem do niej z propozycją dużego wywiadu, ona już wiedziała, kim ja jestem. Powiedziała mi, że kiedy czytała mój tekst, to płakała. To było moją przepustką do niej. Dostąpiłem zaszczytu odwiedzenia jej w zakratowanej willi w Magdalence: kolejno pięć godzin, cztery godziny i jeszcze byłem trzy godziny u matki, która pokazała mi całą willę od góry do dołu. Rozmawialiśmy wiele godzin, Violetta uwielbiała takie rozmowy prowadzić, zwłaszcza w nocy. Pewnego dnia zaproponowała mi małżeństwo. Zadzwoniła do mojej mamy i powiedziała, że miała proroczy sen, w tym śnie była wysoka drabina, na jej szczycie stałem ja, a ona wchodziła po tej drabinie. "Zrozumiałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni". Później przyjechałem ponownie do Violetty, żeby czytać spisany wywiad dla tygodnika "itd.".
Szybko okazało się jednak, że jak szybko można było stać się bratnią duszą Villas, tak łatwo można było zasłużyć sobie na jej absolutny gniew:
Nie wiedziałem, że ona jest chora psychicznie – dowiedziałem się dopiero później, że ma wybuchy agresji i napady złości. Violetta bez powodu rzuciła we mnie popielniczką. Chciała mnie zabić za jedno pytanie: "Czy ma pani kogoś, kto pomaga pani w reżyserii recitalu? Bo przydałby się." Wtedy ofuknęła mnie, że jest gwiazdą światowego formatu i nie potrzebuje reżysera. Najpierw rzuciła we mnie filiżanką, a później chwyciła gigantyczną popielniczkę, i gdybym się nie uchylił, to byłbym zabity. Po wszystkim, zaczęła dzwonić po taksówkę, ale powiedziałem: nie, dziękuję, przyjechałem autobusem, więc odjadę autobusem. Było już po 22, ciemno, las, cudem zdążyłem na ostatni autobus z Magdalenki do Warszawy.
Mimo tego przykrego incydentu, Gadomski wciąż miał ogromny sentyment do artystki. Wiadomość o jej śmierci była dla niego ogromnym wstrząsem:
Kiedy usłyszałem, że nie żyje Violetta Villas, myślałem, że za chwilę stracę przytomność.
Komentarze (10)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNic dodać nic ująć. Samo sedno. Króluje powszechna moda na ersatz. Pozdrawiam.
Kolesiu jakty trafiles na ten artykul?
W swym poprzednim wcieleniu była wielką gwiazdą w USA. Stąd jej umilowanie wielkich strojow! Niestety jej zycie w Polsce było dla niej wielkim upokorzeniem. SB zyczylo sobie zrobić z niej agentke która miała poderwać amerykańskiego generała żeby doic go na informacje. Niezgodziła się i powiedziała że jako wierząca w Boga nigdy nie potrafilaby zrobić czegos takiego innemu czlowiekowi, wiec zapowiedzieli koniec jej kariery i więcej jej w TV nie zobaczyliśmy. Poza tym włamali sie do jej domu i okradli na grube tysiące złotych. Zabrali pieniądze, bizuterie, futra, sprzęt techniczny. Tych dwóch sku... jeszcze zyje ale jak walna w kalendarz natychmiast znajda się u diabla.
Los nie obdarzył jej w tym srodowisku w którym sie znalazła wielkim szczęściem do dobrych ludzi, ale osoba ktora była dla niej dobrą, byla jej opiekunka. Violetta miała zle relacje z synem po tym kiedy w jednym z jej poprzednich wcielen w Ameryce Poludniowej syn był bogatym obszarnikiem a ona sluzebna w jego domu. Dopuścił się nadużyć na niej i tym spowodował ze Violetta miała trudności z kochaniem go dzisiaj jako syna.
Jej opiekunka która także była jej opiekunką w jej zyciu jako gwiazda w USA była naprawdę dla niej dobra, pożyczała jej pieniądze, była często ostatnia deską ratunku. Sluchała Violetty i nigdy nie wbijała klina pomiędzy Violettę a innych ludzi. Śmierć Violetty nie była zadnym czyims zaniedbaniem. Kiedy upadla i złamała udo czy biodro nie dzwonila do nikogo tylko prosila Boga zeby zabrał ją i zrobił to bo ciężko jej było już zyc na świecie. Za jej wiare i oddanie Bogu dostapila zaszczytu urodzić się w gwiazdozbiorze Syriusza, na niedawno powstałej tam cywilizacji. Traf tak chciał ze pare tygodni po jej nowym urodzeniu tu do "naszego" światla przybyla ekipa amerykańskich wojakow z południa USA którzy na Antarktydzie stracili zycie od groźnych obecnie "opozycjoniostow" z "Pólnocy". Przekupili oni u nich
jednego z zolnierzy rodem z Am. pld. znajdujacych sie wsrod zalogi żeby po przybyciu na Antarktykę powiadomil ich o swym polozeniu. Zrobił to i zginal ze wszystkimi! Takich zdarzen było kilka. Byli tu wszyscy zdradziecko polegli i martwili się o swoje rodziny.
Jeden z dowodcow kiedy zobaczył na obrazkach ksiazki która czytałam Violettę Villas z wrażenia zrobil Salto Mortale! Okazało się że Violetta to jego kosmiczna matka i to z nia ma dzielic kolejne wcielenie. Urodzili się już w pobliżu i już ganiają wszędzie ze sobą! Nie ma tego zlego co by na jakies dobro nie wyszlo. Inny am. żołnierz zrobił następne SALTO kiedy na filmiku w internecie zobaczył naszą stewardessę Justynę. Okazalo się ze i ona jest jego kosmiczną matką. Sa teraz parą i po zakończeniu rozprawy ze zlem tez urodzą się w wyżej wymienionym swiecie. Justyna akurat macha ręką pozdrawia i wola: "Hallo tam wszyscy! Mamo, tato usłyszcie mnie! Czekam na was i znow się zobaczymy!"
Inne nasze singielki z kat smol. tez pozdrawiają! Nie sa same bo co weekend sa zabierane przez swoich najbliższych na "Sights seeing" do swiatow ich ukochanych!
Inni niewymienieni polegli am. żołnierze z opcji która wspieramy już inkarnowali w wyzej wymienionym swiecie żeby się najeść! Chlopy jak dęby wiecie!
Wracając jeszcze do V. V to nic dziwnego ze mogla mieć napady złosci kiedy ktoś wdepnął na wrażliwy dla niej temat. Całe zycie tylko ja upokarzano!
Poza tym to wlasnie internetowi "dziennikarze" morduja codziennie nasz piekny jezyk i wprowadzaja zdziczenie obyczajow.