Wywiad, w którym Amaro krytykuje Sowę, przeprowadziła Magdalena Rigamonti. W rozmowie z dziennikarką, popularny szef kuchni skomentował fakt, iż w rządową aferę podsłuchową, zamieszana była restauracja jego kolegi po fachu:

Reklama

Robert Sowa firmuje tę restaurację swoim nazwiskiem. Wiedział, kim są jego goście, bo dla nich zrobił VIP room z oddzielnym wejściem, wiedział, że musieli rozmawiać o poważnych sprawach. Nie wiem, czy wiedział, że są nagrywani. To, że najważniejsi politycy w państwie spotykali się w restauracji, moim zdaniem nie najwyższych lotów, w saloniku VIP-owskim, który zbyt elegancko nie wygląda, też świadczy o rządzących - powiedział Amaro.

Prowadzący "Hell's Kitchen" przyznał także, że miedzy nim, a Robertem Sową nie ma przyjacielskich relacji:

Z Robertem nie łączą nas specjalne więzi. Nie skorzystałem z zaproszenia i nie byłem na otwarciu jego restauracji… Przed otwarciem Sowa i Przyjaciele, Robert Sowa bywał u nas w Atelier dość regularnie i nie krył, że zżyna, kopiuje, notuje. Nie mam z tym problemu – dodał restaurator.

Robert Sowa musiał poczuć się mocno dotknięty tymi słowami, bowiem prawdopodobnie podejmując odpowiednie kroki prawne, wyegzekwował od Amaro oficjalne przeprosiny. Tekst ukazał się na łamach najnowszego "Wprost":

Przepraszam Roberta Sowę za sformułowania użyte w wywiadzie (...). Moje wypowiedzi nie miały na celu deprecjonowanie Roberta Sowy ani restauracji Sowa i Przyjaciele.