Wojciech Modest Amaro, znany widzom polskiej edycji "Hell's Kiten" oraz "Top Chef", w rozmowie z tygodnikiem "Wprost", został poproszony o komentarz odnośnie afery taśmowej oraz roli, jaką odegrała w niej restauracja "Sowa & Przyjaciele". Okazało się, że popularny szef kuchni nie ma zbyt dobrego zdania na temat lokalu konkurenta:
Robert Sowa firmuje tę restaurację swoim nazwiskiem. Wiedział, kim są jego goście, bo dla nich zrobił VIP room z oddzielnym wejściem, wiedział, że musieli rozmawiać o poważnych sprawach. Nie wiem, czy wiedział, że są nagrywani. To, że najważniejsi politycy w państwie spotykali się w restauracji, moim zdaniem nie najwyższych lotów, w saloniku VIP-owskim, który zbyt elegancko nie wygląda, też świadczy o rządzących - powiedział Amaro.
Prowadzący "Hell's Kitchen" przyznał także, że miedzy nim, a Robertem Sową nie ma przyjacielskich relacji:
Z Robertem nie łączą nas specjalne więzi. Nie skorzystałem z zaproszenia i nie byłem na otwarciu jego restauracji… Przed otwarciem Sowa i Przyjaciele, Robert Sowa bywał u nas w Atelier dość regularnie i nie krył, że zżyna, kopiuje, notuje. Nie mam z tym problemu – dodał restaurator.