W rozmowie z portalem natemat.pl, Maria Seweryn zdradza, że w środowisku aktorskim, funkcjonuje wiele osób, które podpierają się używkami, by radzić sobie z ogromnym stresem:

Reklama

Mnóstwo jest w środowisku ludzi, którzy nie wytrzymują ciśnienia. Piją, ćpają, żeby móc w ogóle wychodzić na scenę i radzić sobie z ciągłym zderzaniem się z publicznością, ze sobą. Wpadają w depresję... Oczywiście... - powiedziała aktorka dodając, że jej samej zdarzają się takie gorsze chwile:

Ja też mam słabsze momenty. To chyba, znowu, kwestia charakteru. Pamiętam moment przerażający: kiedy leżałam w łóżku i myślałam sobie, że jeśli naciągnę kołdrę na głowę, to tak z nią zostanę. Zamknę dom i taka skulona będę już zawsze leżała. I wydawało się to proste i tak łatwe do zrobienia… Ale dokonałam wyboru i tej kołdry jednak nie naciągnęłam. Nigdy nie miałam depresji, ale może dlatego, że dużo płaczę.

Seweryn wyznała także, że i ona miała dość burzliwy moment po tym, jak rozwiodła się z mężem:

Rozwód jest jedną z rzeczy, które na pewno dały mi w dupę. Ja, wbrew pozorom, wiele razy w życiu dostałam w dupę i myślę, że każdemu raz na jakiś czas to dobrze robi. To się przydaje. Kiedy mi los rzuca kłody pod nogi, mądrzeję, może inni głupieją. (...) Po rozstaniu był moment, kiedy pochłonęła mnie praca i tzw. bal. Ten czas był mi potrzebny, żeby się wyszumieć. Od dwóch i pół roku w ogóle nie piję alkoholu - i to jest bardzo przyjemne. Ciekawe jest to, że nagle z 30 znajomych został 1. To był mocny moment, duża zmiana.