Do konfliktu między Moniką Jaruzelską i redakcją "Newsweeka" doszło po tym, jak magazyn opublikował reportaż poświęcony prywatnym aspektom życia państwa Jaruzelskich. Ich córka wystosowała wówczas oświadczenie, w którym zasugerowała, że została zmanipulowana i oszukana, a opublikowany materiał miał niewiele wspólnego z tym, na co umawiała się z "Newsweekiem". Tomasz Lis nie zdecydował się na zabranie głosu w tej sprawie, w obronie redakcji wypowiedziała się zaś jedna z dziennikarek. Zdaniem Moniki Jaruzelskiej, redaktor naczelny tygodnika zachował się w tej sytuacji mało honorowo:

Reklama

Nie było odpowiedzi pana Tomasza Lisa, wystawił jedną z dziennikarek, którą zresztą bardzo szanuję i podziwiam jej odwagę, żeby wzięła na swoją pierś obronę. W mojej kategorii myślenia o tym, jak powinien zachować się mężczyzna, nie mieści się takie wystawianie kobiety. Z całym szacunkiem dla pani redaktor i trochę z mniejszym dla redaktora naczelnego. - powiedziała Jaruzelska w rozmowie z Newseria Lifestyle.

Córka generała Jaruzelskiego dodała także, że znane są jej relacje pracowników "Newsweeka", wobec których stosowano w redakcji mobbing:

Namawiano mnie, abym wystąpiła do Rady Etyki Mediów. Odzywają się do mnie również osoby, które też zostały pokrzywdzone przez ten tygodnik. Nawet dziennikarze, którzy pracowali w "Newsweeku", czuli, że są zmuszani do pewnych rzeczy, że w redakcji był mobbing.