Wojewódzki przyzwyczaił nas do tego, że rzadko bywa poważny, lubi się wygłupiać i ironizować. Raz na jakiś czas jednak, dziennikarz pokazuje swoje drugie, znacznie bardziej refleksyjne oblicze. Ostatnio Kuba pojawił się gościnnie w portalu natemta.pl, gdzie opublikował felieton podsumowujący polski show biznes. Okazuje się, że w oczach dziennikarza, który na co dzień porusza się w świecie rozrywki i bacznie obserwuje poczynania celebrytów, ta branża zatraciła jakąkolwiek wartość:
Polski show biznes zamarzł w bezruchu. Stanął zadowolony w swej autoerotycznej bezmyślności. Tkwi na ściance otoczony fotoreporterami z radosnym poczuciem, że kariera i sukces to jest właśnie to, tu i teraz. (...) Osobowości telewizyjne zostają zamienione w telewizyjne osobliwości. Zostaje zafałszowane wszystko, łącznie z językiem. Celebrytą stajesz się w momencie, gdy ktoś zrobi ci fotografię. Gwiazdą, jeśli ta fotografia ukaże się w kilku pismach. Oni są jak współczesna, quasi salonowa wersja disco polo. Trochę wiocha, a trochę autoportret nasz codzienny. Oczywiście w którymś momencie tego tekstu powinno pojawić się podstawowe stwierdzenie: przecież to jest szoł biznes, nie bierzmy wszystkiego tak serio.
Wojewódzki bardzo nisko ocenia współczesnych celebrytów:
Powstał gigantyczny biznes medialny, w którym zaczyna brakować aktorów. Gwiazdą staje się ten, który chce być gwiazdą i pójdzie na każdy układ. Opowie wszystko, wypowie się na każdy temat, zrobi sobie sesję z dzieckiem, narzeczonym, zwierzęciem, ulubionym meblem. Kiedy go do prasy, radia czy telewizji nie zaproszą, to nic straconego. Chętnie zafunduje nam swoją prywatność za pośrednictwem Facebooka czy Instagramu. I w obszarze mediów społecznościowych zauważalna jest ta sama tendencja. Im mniejszy kaliber postaci tym większa wylewność. Nowy narzeczony, świąteczna choinka, prywatne wakacje, służbowe cycki. Wszystko na sprzedaż.
Rodzi się podstawowe i lekko ambarasujące pytanie: po co oni to robią? Z głupoty, próżności, uzależnienia, strachu, czy może ze świadomości własnej nicości? Na polskiej pop kulturze pojawił się cień pasożyta, który ją deformuje i niszczy jej zdrowe komórki. To celebryta. Słowo wytrych i słowo postrach, które tłumaczy wszystko. Grupa średnio zdolnych, ale mocno zdeterminowanych na medialną obecność pierwotniaków wyznacza w Polsce standardy, kto jest człowiekiem sukcesu. Ilość okładek nie ma nic wspólnego z ilością jakichkolwiek dokonań. Ilość medialnych publikacji staje się jedynym dowodem istnienia. Słowo kariera zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do słowa karykatura.
Felieton Kuby Wojewódzkiego spotkał się z szerokim odzewem. Większość komentatorów zarzuca autorowi hipokryzję. Ich zdaniem, Kuba sam jest głęboko zanurzony w świecie, który tak krytykuje, co więcej, to dzięki niemu zarabia ogromne pieniądze. Powstaje jednak pytanie, czy osoby zajmujące się komentowaniem i pokazywaniem show biznesu, automatycznie stają się celebrytami? Krytycy Kuby nie zauważają chyba, że on sam nigdy nie sprzedał swojej prywatności, a popularność zawdzięcza owszem skandalom, ale także sporemu dorobkowi dziennikarskiemu i medialnemu.
Co sądzicie o felietonie Kuby Wojewódzkiego?