W najnowszym tekście opublikowanym na łamach natemat.pl, Poniedziałek winą za poróżnienie Polaków obarcza prezesa PiSu:
Kiedy Jarosław Kaczyński na początku lat dziewięćdziesiątych organizował marsze przeciwników ówczesnego prezydenta Wałęsy, który w odpowiedzi na zarzuty tego pierwszego, że nie pali się do dekomunizacji wywalił go z funkcji szefa swojego gabinetu, nikomu chyba do głowy nie przyszło, że ta głęboka frustracja jednego człowieka będzie miała tak przerażające skutki. Że doprowadzi nas kiedyś do wrzenia przypominającego chwilę tuż przed jakimś wielkim wybuchem, przesileniem, rewolucją, wojną prawie.
Aktor wymienia kilka sytuacji, w których dzieła sztuki, czy inicjatywy artystyczne musiały ugiąć się pod naporem środowisk katolickich. Jego zdaniem, jest to bardzo niebezpieczny proceder, będący zamachem na naszą wolność. Aktor nie szczędzi przy tym gorzkich słów prawicowym publicystom:
Spalenie "Tęczy" i następujące po nim pełne radosnej satysfakcji komentarze prawicowych oszołomów, posłów i publicystów, zwiastować może przejście do nowej fazy wojny polsko-polskiej. Do fazy bezpośredniej, siłowej konfrontacji. Ziemkiewiczowi przy okazji przypomniało się, że "Palma" Rajkowskiej przy rondzie de Gaulle'a też jest antypolska i wszawa, bo przecież nawiązuje do historii Alei Jerozolimskich, a one prowadziły do żydowskiej osady Nowa Jerozolima. Poza tym jest obiektem obcym, bo drzewo to nie występuje w Polsce. Obiektem, podobnie jak "Tęcza", pięknym, a jak wiadomo piękno i radość są wrogami polskości numer jeden. Piękno to gejowskie i antypolskie pojęcie. Polacy najlepiej czują się w brzydocie, brudzie, szarości, liszajach, zaciekach i błocie. I choć owi "mityczni" Polacy nigdzie nie byli i niczego nie widzieli, uwielbiają najgłośniej krzyczeć, że wszystko, co polskie jest najlepsze, najpiękniejsze, najwspanialsze, bo nasze!
Zdaniem Jacka Poniedziałka, kultura i sztuka powinny być wolne od ideologicznych zakazów:
Każdy może myśleć, co chce. Ale wara, wara od wolności wymiany myśli, wara od artystów, od galerii, teatrów, filharmonii, oper i kin. Wara od naszej kultury - apeluje aktor. Naszej wspólnej, nie waszej czy naszej, ale tej, do której każdy ma dostęp, i z którą każdy może podjąć dialog bez konieczności rzucania w nią kostką brukową. Która przynosi nam prawdziwą chlubę i jest naszym najlepszym ambasadorem, wizytówką na świecie. Każdy może uprawiać sztukę, o ile czuje wole bożą i dysponuje jakimś talentem. Każdy może być odbiorcą takiej sztuki, jakiej potrzebuje. Jak coś się komuś nie podoba, to może wyjść, często również oddać bilet, a na ulicy odwrócić wzrok i nie patrzeć na to, co tak cieszy i zachwyca innych, a jego oburza. I iść tam, gdzie pokazują sztukę "narodowo, ideowo i moralnie czystą", bardziej "aryjską", bardziej "najszą", swojską, baśniową, ludową, czy jaką tam chcecie.
Na koniec aktor krytykuje także rządzącą partię PO, nie wierzy bowiem, że nikt z otoczenia prezydent Gronkiewicz-Waltz nie przewidział zniszczenia tęczy przez uczestników Marszu Niepodległości. Poniedziałek doszukuje się w tym niedopatrzeniu wręcz celowego działania:
Bardzo doceniam stanowczą deklarację Pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie odtworzenia „Tęczy”. Ale chciałbym wobec tego zapytać, czy Pani oraz Pani Ewie Gawor z miejskiego Biura Bezpieczeństwa naprawdę nie przyszło przed marszem do głowy, co się może stać? Czy nie o to właśnie chodziło, żeby się znowu wykazać przed Najjaśniejszym Przywódcą i zameldować „wykonanie zadania”?