Beata Tadla i Radosław Kietliński rozstali się w zeszłym roku. Mąż dziennikarki ponoć bardzo szybko zamieszkał z inną kobietą, ona zaś z początkiem tego roku związała się z kolegą z pracy, Jarosławem Kretem. Małżonkowie nie spieszyli się z oficjalnym rozwodem i jak podaje "Flesz", spokojnie i polubownie ustalali warunki rozstania:

Reklama

Beata była przekonana, że rozstała się z Radosławem w zgodzie. Mieli poprawne stosunki i cały czas na bieżąco uzgadniali sprawy dotyczące wychowania Jaśka. Tak samo miało być z rozwodem. Była pewna, że się rozwiodą bez awantur i wzajemnych żądań. – mówi koleżanka dziennikarki cytowana przez "Flesz".

Okazuje się jednak, że Radosław Kietliński zmienił zdanie i zaczął stawiać żonie wygórowane żądania:

Kilka tygodni temu wysłała do Radka propozycję ugodowego pozwu rozwodowego, do którego miał się odnieść. Ale on postanowił złożyć w sądzie własny pozew, w którym argumentuje, że nie mogą być już razem, bo... Beata układa sobie życie u boku Jarosława Kreta. Tymczasem sam mieszka z kobietą! I to od dawna. Z tego, co wiem, na dodatek Radek żąda alimentów do Beaty oraz ich wspólnego domu tylko dla siebie. Ona teraz bardzo żałuje, że nie rozwiodła się od razu po rozstaniu. - relacjonuje znajoma Tadli.

Czyżby mąż dziennikarki doszedł do wniosku, iż jej medialny związek z Jarosławem Kretem pomoże mu uzyskać rozwód z orzeczeniem o jej winie, a tym samym przypadną mu alimenty oraz większa część wspólnego majątku?