Mirosław Zbrojewicz, który sympatię polskiej publiczności zdobył między innymi za sprawą postaci Gruchy z komedii "Chłopaki nie płaczą", w wywiadzie udzielonym Onetowi postanowił opowiedzieć, w jaki sposób wraz z żoną dowiedzieli się, że ich syn Mateusz jest homoseksualistą:

Reklama

Nie wiem, z jakich względów - choć myślę, że leżało to bardziej po mojej stronie - ale nie mieliśmy ze sobą dobrego kontaktu. Mateusz najpierw przyszedł do matki. Potem matka trzy dni płakała w kuchni. A ja się chyba domyślałem. Jeśli żona i syn nie są gotowi, by porozmawiać, a widzę, że coś się dzieje, to do głowy przychodzą najróżniejsze rzeczy. W tym i to, że Mateusz jest gejem. Nie było to dla mnie żadne zaskoczenie w tym sensie, że nie miałem z tym nic do zrobienia. Świat ode mnie nie oczekiwał, że mam coś zrobić ze sobą, z Mateuszem. Mogłem to tylko przyjąć. Przyjąłem. I nie rozmawialiśmy z Mateuszem na ten temat. Płacz wynikał wyłącznie z tego, że serce matki podpowiadało jej: istnieje jakieś zagrożenie dla Mateusza. Bała się, jak Mateusz będzie teraz funkcjonował - jako gej. Żona zareagowała bardzo emocjonalnie. - wspominał aktor.

Niestety fakt iż jego syn wyznał prawdę najbliższej rodzinie i zaczął żyć w zgodzie ze sobą, ściągnął na niego agresję homofobicznego otoczenia:

Jakoś niedługo potem Mateusz dostał bańki - niedaleko domu. Poważne. Dostał wpier... od jakichś koleżków. Nawet nie wie jakich, bo byli to całkiem przypadkowi ludzie. Myślę sobie, że w momencie, kiedy dla niego pewne rzeczy stały się jasne, prostsze i oczywistsze, to poszedł za tym. Zaczął inaczej wyglądać. Pozwolił sobie na dużo - kolorowe ubrania, inna fryzura. Aż dostał bęcki. Ewidentne było to, że dostał, bo wyglądał na geja. Pierwszy raz w życiu spotkałem się z taką sytuacją. Okazało się, że w Warszawie to jednak łatwo dostać w dziób. Że gdzie indziej - to oczywiste. Mimo to sądzę, że w Warszawie inaczej to wszystko kumamy. A poza stolicą? Wiem, że tam ludzie mają gorzej. - powiedział Zbrojewicz.

I choć aktor zauważa, że w Warszawie jest większa tolerancja do mniejszości seksualnych, jego rodzina wciąż narażona jest na nieprzyjemne komentarze i agresywne zaczepki:

Córka pokazała mi kilka wpisów w internecie. Zadziwiło mnie, że ludzie tak emocjonalnie podeszli do tematu. W krótkim filmiku powiedziałem, że mój syn jest gejem i oto coś się nagle okazało. Niektórzy ludzie zaczęli mieć silną potrzebę, by pisać: "o, jeszcze jeden aktor...", "o, ty pedale...". I podobne rzeczy. Córka mi też opowiadała, że jak wyszła raz z psem, to usłyszała od naszych wawerskich chłopaków: "Ooo, zoba..., zoba..., zoba... pies pedała". Nie wiem, na czym to polega, ale wszystkim już się pieprzy w głowach. Wystarczy powiedzieć "mój syn jest gejem", a ludzie zaczynają bredzić. Wszystko jedno: mądrzy, głupi, dorośli, dzieci, młodzi, starsi. Ta kampania to oswajanie wieśniaków. Wiem, że to się nie nadaje do publikacji, bo słowo jest grube. No, ale tak jest! A tak konkretnie ta kampania to chyba nic nie może, poza tym że temat wykwitł. Choć może jednak wpłynie na jakiś fragment dyskusji o związkach partnerskich. I tyle.