Incydent , tak bowiem można nazwać małżeństwo Jarosława Kreta, trwał bardzo krótko i był efektem impulsywnej decyzji. O całej historii prezenter pogody opowiedziała w wywiadzie dla "Vivy!":

To dowcipna sprawa. Zerwała z chłopakiem, z którym była od liceum. Ojciec naciskał, żeby wróciła. Na złość jej rodzicom powiedzieliśmy sobie: "Chodź, weźmiemy ślub". Miałem 26 lat, może 28 lat. Ale mentalnie raptem 18. Następnego dnia już się zastanawiała, czy dobrze zrobiła. A i ja nie myślałem poważnie o związku. Ona w głębi serca miała swojego Francuza, z którym się rozstała przed ślubem ze mną. Gdy znów pojawił się na horyzoncie, powiedziała "do widzenia". I wbrew temu, co się o mnie mówi, to nie ja, a ona mnie zostawiła. I tyle.

Reklama

Po tej historii Jarosław Kret przez lata unikał formalnych związków, teraz jednak zapewnia, że czuje się gotowy na taki krok:

Nigdy nie planowałem z nikim się zestarzeć. Papierek jest potrzeby tylko po to, żeby nie walczyć z biurokracją. Teraz nie mam już problemów ze świadomym podpisaniem. Jestem zdecydowany spędzić życie z Beatą. - deklaruje.

Ciekawe, czy Kret i Tadla ostatecznie staną na ślubnym kobiercu.