Romans dziennikarki i prezentera pogody zdaje się nabierać coraz poważniejszego charakteru. Jarosław Kret w wywiadzie udzielonym magazynowi "Viva!" zapewnia, że po raz pierwszy w życiu spotkał kobietę idealną:

Beata to pierwsza taka kobieta w moim życiu. Absolutnie. I więcej już nie chcę szukać. Beata jest dla mnie kwintesencją piękna, mądrości, kobiecości, dobra. Po raz pierwszy spotkałem kobietę, w której nie zauważam żadnych wad. Nie mogę przestać cieszyć się jej widokiem. I wciąż się poznajemy, i dzień po dniu, każdego dnia na nowo zakochujemy się w sobie... - wyznał.

Reklama

Niechętny dotychczas do sankcjonowania swoich związków Kret, tym razem deklaruje nawet gotowość podpisania odpowiedniego papierka:

Teraz nie mam już problemu ze świadomym podpisaniem papierka. Jestem zdecydowany spędzić życie z Beatą. I podpiszę z chęcią, nie po to, żeby jej coś udowodnić i stwarzać pozory bezpieczeństwa. Tylko po to, żeby można było usankcjonować nasz związek, bo planujemy, by trwał do końca (...) Z Beatą jestem gotów iść przez życie już do końca naszej drogi - zapowiada. Powstaje tylko pytanie, czy takie deklaracje powinno się składać na łamach kolorowej prasy.

Jednocześnie prezenter zaprzeczył medialnym plotkom, jakoby dla Beaty Tadli porzucił matkę swojego dziecka, Małgorzatę Kostrukiewicz

To nieprawda. Utrzymywaliśmy fikcję, że jesteśmy rodziną, dla dobra Frania. Ale to był związek bez miłości. Ja jej nie odczuwałem. Pojawiła się prawdziwa miłość. Nie mogłem utrzymywać fikcji. Dlaczego musimy być skazani na stereotyp, że to rodzice się kochają? Dlaczego rodzice muszą udawać miłość przed dziećmi, skoro ta miłość nie istnieje? - pyta retorycznie Jarosław Kret.

Trzeba przyznać, że deklaracje Jarosława Kreta dotyczące miłości wobec Beaty Tadli brzmią bardzo poważnie. Czy prezenter faktycznie trafił na kobietę swojego życia?

Co sądzicie o takich wyznaniach na łamach kolorowego magazynu?