Edyta Górniak, w rozmowie z tygodnikiem "Party", po raz kolejny żali się na swojego byłego męża, Dariusza Krupę, który nie chce, by ich syn Allan poszedł do wybranej przez Edytę szkoły. Piosenkarka zarzuca mu, że nie godzi się na zamianę szkoły ich syna, ze względu na własne wygodnictwo, czym szkodzi Allanowi. "Party" opisało nawet pewien dramatyczny poranek, który kilka dni temu przeżyła piosenkarka:
Poniedziałek, 10 września. Edyta Górniak odchodzi od zmysłów. Właśnie dostała informację ze szkoły Alana, że jej syn nie dotarł na lekcje. Dzwoni do Allana, ale jego telefon jest wyłączony. Dzwoni do byłego męża, który miał odwieźć go do szkoły, ale jego komórka też milczy. Po kilku godzinach gwiazda dowiaduje się, że chłopiec dojechał na zajęcia dopiero o 11! Przypadek czy celowe działanie Darka? - relacjonuje magazyn.
Edyta Górniak zapewnia także, że zależy jej wyłącznie na dobru dziecka, któremu w przeciwieństwie do jego własnego ojca, chce zapewnić normalny dom:
Chcę, żeby Alan miał normalny dom, wzorce, ambicję, pokorę. Dlatego uważam, że powinien mieszkać ze mną i Piotrem. Czekam na decyzję Darka. Albo on otworzy oczy, albo złożę pozew do sądu! - zapowiada artystka.
Co sądzicie o takich zagraniach Edyty Górniak? Czy mając na uwadze dobro dziecka, powinna opowiadać o swoich nieporozumieniach z byłym mężem na łamach kolorowych gazet?