Myli się ten, kto myśli, że wyszliśmy z czasów, gdy wiek był przeszkodą do robienia tego, na co ma się ochotę i na co ma się siłę - chyba szczególnie, jeśli chodzi o kobiety.
Tamara Arciuch w rozmowie z dziennikarką magazynu "Co za tydzień" potwierdziła smutną prawdę. Aktorka skończyła w tym roku 48 lat, ale już kilka lat temu dotknęła jej dyskryminacja ze względu na wiek.
- Kiedyś brałam udział w castingu, do którego bohaterka miała mieć 45 lat i ja również tyle miałam, a rolę dostała dziewczyna, która miała 37 lat. Serial miał być kręcony dosyć długo, stąd usłyszałam, że producenci się boją, że mogę się zestarzeć do tego momentu, kiedy się zakończy. Oczywiście tego wprost się nie mówi, ale usłyszałam kiedyś, że się zestarzałam, jakby oczekiwano ode mnie, że ten proces mnie ominie - powiedziała Tamara Arciuch.
Jednocześnie aktorka wyznała, że nie zamierza poprawiać urody i na siłę "zatrzymywać czasu". Odmładzanie inwazyjnymi zabiegami medycyny estetycznej to nie jej historia. Oczywiście dna o siebie i nadal zamierza to robić, ale nie planuje korzystania z czegoś, co radykalnie zmienia wygląd.
- (…) Twarz mam tylko jedną i ją lubię, chcę się zmieniać naturalnie i nie mam zamiaru na siłę ścigać tej młodości - powiedziała Tamara Arciuch.