Kilka tygodni temu Dawid Kubacki wycofał się z konkursu Pucharu Świata w lotach narciarskich w Vikersund. Okazało się, że jego żona trafiła do szpitala i walczy o życie.

"Mój nagły powrót do domu.... jestem wam winien słowo wyjaśnienia. Moja żonaMarta wylądowała w szpitalu z przyczyn kardiologicznych, jej stan jest ciężki i lekarze walczą o jej życie. Jest w dobrych rękach, to silna dziewczyna, wiem że będzie walczyła. Oczywiście to dla mnie koniec sezonu ale nie to jest teraz najważniejsze"- napisał wówczas na swoim profilu na Instagramie.

Reklama

W niedzielę (2 kwietnia) na antenie TVN wyemitowano relację z Pucharu Świata mężczyzn w Planicy. Z tej też okazji dziennikarze połączyli się ze skoczkiem, który na chwilę obecną opiekuje się przebywającą w szpitalu małżonką.

To, co mnie podnosi to to, że z dnia na dzień są postępy, coś się poprawia, jest lepiej. Tego się po prostu trzymam - powiedział Kubacki.

Nie chciał jednak dokładnie mówić o diagnozie, jaką postawili jego żonie lekarze.

Nie chciałbym wchodzić w jakieś szczegóły medyczne. Nie o to chodzi. Lekarze cały czas jeszcze badają i myślą nad tym jak tę sytuację rozwiązać. Za jakiś czas jak już wszystko będziemy wiedzieli i będzie to jasne, to jeśli Marta będzie chciała, to się wypowie na ten temat, albo jak mi pozwoli, to wtedy ja - stwierdził.

Najważniejsze jest to, że serce wróciło do pracy, bije samodzielnie. Parametry medyczne na początku bardzo kiepsko rokowały. To też się zaczęło dość szybko poprawiać. Jak rozmawiałem z lekarzem, to mówił, że tak szybki powrót do wartości zbliżonych do norm jest cudem, że to się tak szybko dzieje- wyjaśnił.

Kolejnym ważnym etapem będzie zbadanie, skąd się to wzięło i jak można zapobiec temu, by to się nie powtórzyło, byśmy mogli wrócić razem do domu, do dzieci, ze świadomością, że będzie to bezpieczne

Za co podziękował Dawid Kubacki?

Reklama

Kubacki podkreślił, że jest bardzo wdzięczny za wszystkie okazane im wyrazy wsparcia.

Tego wsparcia było naprawdę dużo. Dostawałem bardzo dużo wiadomości, słów wsparcia. Rodzina też przekazywała od wielu, wielu ludzi. Że każdy się modli, żeby było dobrze, tych zapewnień o modlitwach było ogromnie dużo. Pytań, czy można jakoś pomóc. Chciałem w miarę wszystko powiedzieć, co jest i co się dzieje, by drużyna mogła spokojnie kontynuować ten sezon. Największe wsparcie dostaliśmy od lekarzy i personelu szpitali, do których trafiliśmy. Bez lekarzy bez personelu byśmy nigdzie nie dojechali - powiedział.

Za parę minut zbieram się na salę, na oddział i razem z Martą będziemy oglądać zawody. Odrobina normalności w tej sytuacji. Jeśli chodzi o rokowania na przyszły sezon, ja mam na pewno zapał, mam wiarę w siebie. Wiem, że będę w stanie rywalizować. Jak to się rozwiąże, czas pokaże. Patrząc na te postępy, które robimy w tej chwili, wierzę w to, że będę mógł wrócić do treningów - zakończył rozmowę.