Inflacja oraz wysokie ceny za gaz i prąd to problem, z którym borykać się musi gwiazda Polsatu, czyli Ewa Wachowicz.
Od sześciu lat poza tym, że prowadzi i występuje w programach kulinarnych, jest także właścicielką restauracji "Zalipianki Ewa Wachowicz" w Krakowie. W rozmowie z "Faktem" była Miss Polonia powiedziała, że prowadzenie restauracji jest coraz trudniejsze, z uwagi na nieustanne podwyżki.
To jest w tym momencie bardzo trudny biznes. We znaki daje się nam inflacja, a zwłaszcza ceny żywności. Tu nie chodzi o to, że kilogram schabu jest droższy. To nie determinuje cen w restauracjach - wyznała.
Największy wpływ na nie ma ją ceny takich produktów jak jajka, masło, tłuszcze, które są w większości potraw. Ceny są wysokie: masło podrożało w ostatnim czasie o 100 proc., jajka jeszcze więcej - powiedziała.
Prowadząca program "Ewa gotuje" przyznała, że obecnie stara się wykorzystywać każdy produkt do maksimum.
Teraz kupując towar do restauracji, tak planujemy, by dany produkt nie był wykorzystywany tylko w jednym daniu. Chodzi o to, by utrzymać atrakcyjność restauracji, ale żeby nie lekceważyć aspektu ekonomicznego. W tej chwili nic nie ma prawa się zmarnować - wyjaśniła.
Odczuwamy też wzrost cen energii dostarczanej do chłodziarek i innych kuchennych urządzeń i gazu, na którym gotujemy. Prąd nam zdrożał 100 proc. miesiąc do miesiąca. Podobnie gaz. W tej chwili za prąd płacimy ok. 20 tys. zł miesięcznie, a z gaz ok. 30 tys. zł - dodała.
To są bardzo szybkie wzrosty, nie jesteśmy w stanie szybko podnosić cen w restauracji, choć przyznaję, że w nowej wiosennej karcie będą one wyższe właśnie przez inflację. Biznes to biznes - podsumowała.