Małgorzata Halber to dziennikarka, która prowadziła programy m.in. w stacji muzycznej "Viva". Jako dziecko była jednym z uczestników programu "5 10 15".

Kobieta otwarcie przyznaje się do tego, że cierpi na depresję i walczy z nią od lat. Teraz trafiła do prywatnego szpitala psychiatrycznego, choć jak przyznaje chciała zdecydować się na państwową placówkę.

Reklama

A więc stało się. Po półtora miesiąca siłowania się z tym, czy jestem w stanie wstać czy nie, leżeniu przy zasłoniętych zasłonach i absolutnym festiwalu nienawiści do samej siebie położyłam się do szpitala psychiatrycznego. Prywatnego. To nie pierwszy raz. Poprzednio, po ośmiu miesiącach bardzo ciężkiego kryzysu psychicznego/epizodu depresyjnego wylądowałam tu po ciężkim siłowaniu się ze sobą. Siłowanie się polegało na tym, że chciałam do publicznego. Bo raz, że przecież k*rwa płacę te podatki, a dwa: bo to niesprawiedliwe. Bo dlaczego ja mam mieć lepszą opiekę tylko bo, o. (...) Moja psychiatra popatrzyła wtedy na mnie i powiedziała "Pani będzie miała w prywatnym lepszą opiekę. Naprawdę, jeśli to nie jest kwestia pieniędzy, tylko jakieś etyczne opory, to proszę się kłaść". Posłuchałam jej wtedy, chociaż czułam się z tym źle. Czułam, że ja nie chcę kurde być lepsza. Nie tam, żeby jednoczyć się z ludem (znam takie osoby, które mają takie fantazje i w ogóle romantyzują inną klasę społeczną) tylko dlatego, że to jest NIESPRAWIEDLIWE - napisała na Facebooku.

W prywatnej placówce, jak pisze opieka jest na takim poziomie, jakiego daleko szukać w szpitalach państwowych.

Chciałabym Wam powiedzieć, za co płacę horrendalne (nawet przy moich w sumie wyższych niż mediana zarobkach) pieniądze. Za to, że lekarz rozmawia ze mną codziennie co najmniej pół godziny. Sam na sam. Spisuje wszystkie objawy i natychmiast nanosi poprawki w karcie. Za to, że cztery razy w tygodniu mam rozmowę z psychologiem. Za to, że mam łazienkę w pokoju. Za to, że na korytarzu zawsze jest dostępny pielęgniarz, który w razie potrzeby konsultuje się z lekarzem gdy któryś z pacjentów czuje nasilone objawy. Za to, że DWA RAZY dziennie mam terapię grupową, łamane na zajęciową. (...) Piszę to w momencie, gdy grafik Ministerstwa Zdrowia bierze dużo pieniędzy za kolejne banerki pod hasłem "zdrowie psychiczne jest ważne" i informuje wesoło, że inwestuje w psychiatrię dziecięcą - stwierdza.

No więc w Warszawie, tym mieście najbardziej podobno do przodu ze wszystkim, na wizytę u psychiatry dziecięcego PRYWATNIE czeka się trzy miesiące. Moja znajoma z potworną nerwicą lękową czeka czwarty rok na konsultację terapeutyczną. Bo jest w tej większości, której nie stać na to, żeby iść prywatnie. (...) To, co mam zapewnione w szpitalu prywatnym wypisałam natomiast dlatego, że to POWINNA BYĆ NORMA. A nie coś dostępnego dla wybranej garstki bogaczy. Rokowania WHO dotyczące depresji są takie, że będzie do 2030 roku najczęściej diagnozowaną chorobą na świecie. Słusznie napisała pewna pani pod moim postem, że ona czuje się tak samo jak ja, ale ona nie może sama sobie wystawić L4 i powiedzieć, że nie może pracować. Że ma dzieci i po prostu nie może. Jest to straszne. Jest to k*rwa tak straszne, jak wszystkie inne rzeczy, które dzieją się gdzieś tam z dala od redakcji warszawskich dzienników i tygodników. Których czytelnicy z pogardą wypowiadają się o 500+ albo, o Jezu od tego to już mi k*rwa słabo jak nie wiem co, o "nierobach żyjących na koszt państwa" - czytamy.

Reklama

Ile to jeszcze będzie trwać? Czy zawsze? Czy k*rwa naprawdę nie można by było budżetu państwa ustalać tak, że w jednym roku na edukację i służbę zdrowia, dwa sektory, które naprawdę powinny niwelować nierówności społeczne, że w jednym roku tyle, co na zbrojenia poszłoby właśnie na służbę zdrowia? Chociaż oczywiście ja już nie wierzę w polityków. Natomiast wierzę w to, że państwo ma obowiązek dbać o swoich obywateli. Nawet jeśli praktyka pokazuje, jak jest - podsumowuje.