To był zwykły dzień, rodzinna niedziela, nic nie zapowiadało tego, co stało się w nocy. Poszłam spać, obudził mnie Miluś na karmienie, więc dałam mu mleczko i zasnął. To było około pierwszej… Poszłam do toalety i nagle zabolał mnie brzuch do tego stopnia, że zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność. Grzmotnęłam o podłogę. Obudziłam się we krwi, kręciło mi się w głowie, a serce waliło jak porąbane. Nie wiem, ile tam leżałam, mogło to chwilę trwać… - napisała na swoim Instagramie Włodarczyk.
Wystraszyłam się i zawołałam Roberta cichym głosem, żeby nie obudzić małego. Pewnie był ostro przerażony, ale nie dał tego po sobie poznać, żebym nie wpadła w panikę "nic się nie stało, to się zdarza" - napisała.
Dodała, że zdaje sobie sprawę, że wszystko mogło skończyć się gorzej.
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nigdy nie straciłam przytomności. Jak sobie pomyślę, że mogłam uderzyć głową o róg kabiny prysznicowej, to mam ciarki na plecach. Mogło mnie tu nie być… Teraz muszę zadbać o swoje zdrowie, bo uroda to sprawa drugorzędna. Życie jest nieprzewidywalne… Uważajcie na siebie - podsumowała.
Na InstaStories dodała, że została poddana badaniom i na razie nie wiadomo, co było przyczyną utraty przytomności.
Była tomografia, RTG, badania krwi i USG brzucha. Dostałam kroplówkę, a na odchodne antybiotyk. Nadal nie wiem, co było przyczyną omdlenia - czytamy.