Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel rozstali się po 17 latach związku. W sieci opublikowali oświadczenie, w którym napisali, że to jedyne, co na ten temat powiedzieli i nie będą więcej komentować sprawy.

Tancerz dał się jednak namówić na zwierzenia przed kamerą i w programie "Miasto Kobiet" opowiedział o rozpadzie swojego małżeństwa.

Reklama

Dzisiaj czuję się już trochę lepiej, chociaż nie będę ukrywać, że sytuacja była dla mnie trudna. I wydaje mi się, że pomimo tego, że jestem mężczyzną, to ja się nie wstydzę tego, co przeżyłem, co przeżywam i co będę przeżywał. Tego rozstania. Po 17 latach związku nie wyobrażam sobie, że można wyłączyć guzik i przestać myśleć o tej drugiej osobie - mówił.

Przyznał, że w tym trudnym momencie pomogła mu terapia.

Do dziś jakaś część mnie ma pozytywne emocje wobec mojej byłej partnerki. Pomimo tego wszystkiego, co się wydarzyło na końcu, to myślę, że trzeba patrzeć tak holistycznie na tę całość, że spędziliśmy razem 17 lat, prawie od 14 lat byliśmy małżeństwem, a od 13 lat pełną rodziną. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci i to jest tak, że trzeba sobie pozwolić na taką żałobę, bo w pewnym momencie było tak, że duża liczba osób, jak wydaliśmy to oświadczenie, mi napisała, że "co ty w ogóle robisz, bądź twardy i idź do przodu", a ja tak sobie pomyślałem, że nie radziłem sobie wtedy i zdecydowałem się właśnie na terapię. I to właśnie na terapii wyszło, że dla mnie to wszystko było takim dużym zaskoczeniem - wyznał.

Hakiel i Cichopek, gdy byli parą, zapewniali w wywiadach, że gdy coś się psuje to starają się to naprawiać. Okazało się, że Cichopek ostatnimi czasy prosiła "o więcej wolności".

Najtrudniejszy moment w tej całej sytuacji był taki, że moja była partnerka od jakiegoś czasu prosiła już o wolność, o więcej wolności, przestrzeni, ja jej to dałem, a pewnego dnia okazało się, że ta wolność ma imię - powiedział.

To jest coś, na co nie byłem przygotowany i wydaje mi się, że na takie coś nie można być przygotowanym po prostu. Przez te 17 lat zawsze ją kochałem i się dogadywaliśmy. Mam poczucie takie, że 16 lat z haczykiem byliśmy bardzo zgraną parą. W niejednym wywiadzie powiedzieliśmy, że zawsze staramy się coś naprawić, zanim coś wyrzucimy. Ja mam poczucie, że ja do końca chciałem to naprawić do tego momentu, gdy już nie było czego naprawiać. Przyszedł taki moment, trudno powiedzieć, czy to był dzień, czy okres, po prostu już zrozumiałem, że ten okręt, z którym spędziłem te 17 lat, że on już płynął pod inną banderą - mówił.

Przyznał, że chciał naprawić to, co znowu się popsuło, ale w pewnym momencie zauważył, że to nie ma sensu.

Reklama

Wyszedłem z taką inicjatywą, żebyśmy poszli na jakąś terapię, ale to już się nie wydarzyło, bo później to wszystko nabrało tempa i gdzieś już nie było na to przestrzeni. Dużo czasu potrzebowałem, żeby się z tym pogodzić po prostu, że ten okręt już płynie w innym kierunku (...) Musiałem się pogodzić z utratą żony (...) Nawet jak już wiedziałem, poznałem prawdę, nie wiem, czy całą, ale jakąś część tej prawdy, która się działa przez ostatni czas w naszym związku, to i tak jakaś część mnie była związana z moją byłą partnerką - mówił.

Może to źle zabrzmi, ale nie mam do siebie żalu, uważam, że byłem fair. Jakaś część mnie myśli, że mogłem coś tam zobaczyć wcześniej, co się działo, ale z drugiej strony, jak na spokojnie o tym pomyślę, to czemu w ogóle miałem szukać. Jak się kogoś kocha, to się kocha bezwarunkowo - dodał.