Janusz Gajos w rozmowie z Onet Kultura powiedział, co sądzi o bojkocie kultury rosyjskiej.
Wspomniał przy tym czasy II wojny światowej i spektaklu "Ożenek", do którego próby rozpoczęły się przed wojną.
Zaczęliśmy próby przed wojną, więc na początku nie zadawałem sobie pytań o współczesność. Później doszliśmy do wniosku, że sięganie po Gogola w tym momencie to nic zdrożnego. Trudno odrzucić całą kulturę i sztukę rosyjską, to przecież niemożliwe. Chęć odrzucenia wszystkiego, co rosyjskie, łącznie z całym wielopokoleniowym dorobkiem, bierze się prawdopodobnie z chęci wymierzenia sprawiedliwości ludziom, którzy zabijają na wojnie. Ale nie jestem pewien, czy to dobre wytłumaczenie - powiedział.
Na co dzień każdy z nas mierzy się z różnymi problemami, ale teraz przyszło nam wszystkim zetknąć się z czymś, z czym naprawdę trudno sobie poradzić. Oczywiście zrozumiałe jest rezygnowanie artystów z wyjazdów do Rosji, powiedzenie: przepraszamy, ale z państwem chwilowo nie rozmawiamy - stwierdził.
Jestem dzieckiem wojny. Gdy przyszedłem na świat w 1939 r., byłem poddany wojennym rygorom, nie znałem innej rzeczywistości. Próbuję sobie odtworzyć tamten czas. Musiałem zrozumieć, dlaczego wybuchła wojna. Rodzice w ostrożny sposób mi to tłumaczyli, później odpowiedzi szukałem w literaturze. Dziś, w słusznym wieku, dochodzę do wniosku, że jednak nie wiem wszystkiego. Będzie trzeba dużo czasu, by te potwory wojny, o których do tej pory większość z nas szczęśliwie mogła tylko słyszeć, odpędzić od siebie. Odizolowaliśmy się od hasła "wojna" i wszyscy jesteśmy mocno pogubieni - wyznał.