Piosenkarka w ciągu ostatnich dwóch lat dwukrotnie wnosiła o odsunięcie ojca z roli jej kuratora. W lipcu określiła ich związek jako "przemocowy" i oświadczyła, że odmawia występów pod jego kuratelą.
W dokumencie, do którego dotarła m.in. stacja CNN, Jamie Spears uzasadnił, że jego córka jest "uprawniona do tego, by sąd poważnie rozpatrzył, czy kuratela jest dalej potrzebna". "Ostatnie wydarzenia związane z kuratelą zmuszają do rozważenia, czy okoliczności zmieniły się na tyle, że podstawy do jej istnienia mogą już nie istnieć" - podano w dokumencie złożonym w sądzie w Los Angeles.
"Pani Spears zeznała przed sądem, że chce odzyskać kontrolę nad swoim życiem bez poręczenia kuratorskiego" - napisano i dodano, że Britney Spears wyraziła chęć do decydowania o własnej opiece medycznej i finansowej.
Zapewniono także, że Jamie Spears chce dla córki tylko "tego, co najlepsze". "Jeśli pani Spears chce zakończyć kuratelę i wierzy, że poradzi sobie z własnym życiem, pan Spears uważa, że powinna dostać tę szansę" - podkreślono.
W 2008 roku ojciec Spears wraz z jego ówczesnym adwokatem Andrew Walletem uzyskał kontrolę nad wszystkimi aspektami życia Britney, w tym nad jej szacowanym na 60 mln dolarów majątkiem. Artystka zmagała się wtedy z chorobą psychiczną i uzależnieniami.
Ruch #FreeBritney
Fani gwiazdy kwestionują etyczność i legalność narzuconej jej i częściowo ją ubezwłasnowolniającej opieki. Zainicjowali kampanię pod hasłem #FreeBritney. Piosenkarka od 13 lat nie może się cieszyć pełnią wolności. W tym czasie wydawała platynowe albumy, występowała m.in. w telewizji i w Las Vegas, ale nie miała kontroli nad finansami żadnego z tych projektów.
arch.