Jak pisał "Super Express" stan pogodynki był bardzo poważny. Podawano jej tlen. W szpitalu przebywała także jej córka Hania, która wirusa przechodziła łagodnie.
Dorota Gardias jest już w domu na obowiązkowej izolacji. We wtorkowym wydaniu "Dzień Dobry TVN" udzieliła wywiadu Agnieszce Woźniak-Starak i Ewie Drzyzdze.
Testy ciągle pokazują co innego, tu jest duży problem, bo wyniki były niejednoznaczne, wynik był też ujemny, a na końcu był dodatni. Teraz kolejne testy, do momentu, gdy nie będą dwa ujemne. Wedle ustawy, gdy skończy się moment izolacji, mogę wyjść z domu, ale wolę mieć pewność, że wynik jest ujemny - mówiła zapytana, jak wygląda teraz jej dzień.
Pogodynka powiedziała, że jej córka przechodziła koronawirusa łagodnie. Okazuje się, że Hania koronawirusem zakaziła się najprawdopodobniej od nauczyciela.
Haneczka wszystko przeszła bardzo lekko, wyszła ze szpitala wcześniej niż ja, w niedzielę, ma dużo energii. [Ona to] przeszła bezobjawowo, wystąpiła lekka gorączka, właściwie stan podgorączkowy, miała 37,8 stopni. Jest już w szkole, ale nie możemy być razem - opowiadała Gardias.
Zaczęło się od drapania w gardle i lekkiego, suchego kaszlu. Już wtedy byłam bardzo czujna, bo trzy dni wcześniej wiedzieliśmy, że są zakażenia w szkole mojej córeczki. Dwa dni później zrobiłam test prywatnie, nie kwalifikowałam się na test państwowy. Kwarantanną zostaliśmy objęci nie z powodu nauczyciela, ale ucznia, który zachorował dużo później niż nauczyciel - mówiła.
U pogodynki choroba miała różne etapy - po pierwszych objawach, nastąpiło polepszenie, a potem i nagle przyszedł poważny kryzys.
Lekarze ostrzegali mnie, żeby nie zwiodło mnie to, że poczuję się lepiej. Miałam przez trzy dni gorączkę, bolały mnie plecy, oczy, mięśnie, głowa, ale po trzech dniach te objawy zaczęły ustępować, myślałam, że już po wszystkim. Pięć dni później od pierwszych objawów zaczęły mnie boleć płuca, a ból każdego dnia był silniejszy. Gdy trafiłam do szpitala, już nie mogłam brać pełnego oddechu, tak mnie bolały płuca – powiedziała.
Gardias dodała, że czuje się już dosyć dobrze, ale schudła.
Miałam wrażenie, że plecak waży tonę, musiałam usiąść na ławce. Chyba będę długo dochodzić do siebie. Schudłam aż 5 kilogramów – ujawniła.
Zaapelowała również do widzów, by dbali o siebie. Zwróciła uwagę, że jej historia pokazuje, że nie wolno nigdy lekceważyć tej choroby.
Nie chciałabym nikogo straszyć koronawirusem, tylko po ludzku chciałabym zaapelować, byście Państwo dbali o siebie, o swoje rodziny. Wiem, że to może być uciążliwe, ale przyszło nam żyć w takich czasach. Zachęcam wszystkich do stosowania się do reżimu sanitarnego. Dzięki temu, że w mojej redakcji tego pilnujemy, to nikt w redakcji nie zachorował – zakończyła.