Zamknięte kina i tatry i wstrzymane prace na planach filmów, seriali i produkcji telewizyjnych to prawdziwa katastrofa dla wielu artystów, którzy nie mają etatów, a ich dochód zależy od liczby zagranych spektakli czy godzin spędzonych na planie. Niektórzy stracili przez koronawirusa jakąkolwiek możliwość zarobienia na życie.
Anna Korcz w rozmowie z "Faktem" przyznała, że znalazła się w grupie osób, których finanse mocno ucierpiały przez pandemię.
Od dwóch miesięcy nie pracuję i, krótko mówiąc, nie mam za co żyć.
Korcz starała się o dotacje z Ministerstwa Kultury w ramach projektu "Kultura w sieci" będącego formą wsparcia dla artystów, niestety jej projekt nie otrzymał akceptacji.
Mój wniosek widocznie się nie spodobał. Przejrzałam listę osób, które dostały dotację. Z aktorów są na niej chyba tylko Rafał Zawierucha i Antoni Pawlicki, nikogo więcej nie znalazłam. A tak to dostały wielkie instytucje, ciągle fundacja, fundacja, fundacja i stowarzyszenie, stowarzyszenie, stowarzyszenie. Ale my wszyscy nie jesteśmy w tych fundacjach i stowarzyszeniach. Szkoda jest dotować budynki, chyba lepiej byłoby pomóc ludziom kupić chleb.
Aktorka nie załamuj się jednak obecną sytuację i znajduje pocieszenie w rodzinie. Jej córka Anna urodziła niedawno syna, dlatego Korcz stara się cieszyć czasem z bliskimi i czeka na moment, w którym będzie mogła wrócić do pracy.